Na sezon 2020/21 PGE GiEK Skra Bełchatów postanowiła ściągnąć wielką gwiazdę, wobec czego do klubu dołączył Taylor Sander. To właśnie w polskiej drużynie miał wrócić do pełni zdrowia, a następnie pomóc w walce o trofea.
Ostatecznie do rywalizacji powrócił w grudniu. Z kolei po zakończeniu sezonu wydawało się, że zostanie w Skrze. Mimo innych ofert podkreślał, że "nie spłacił długu w Skrze". Jednak po igrzyskach olimpijskich nie wrócił do klubu i wręcz zapadł się pod ziemię.
Ostatecznie bełchatowianie postanowili wkroczyć na drogę sądową. Siatkarz wysłał jedynie pismo informując, że z powodów osobistych nie wróci do Polski. Okazało się, iż postanowił wystąpić w turnieju siatkówki plażowej organizowanym przez FIVB, a następnie w ogóle przerzucił się na tę dyscyplinę.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Teraz po trzech latach od porzucenia siatkówki halowej Amerykanin w mediach społecznościowych ogłosił powrót na parkiety. Ma do niego dojść już zimą.
Pod wpisem Sandera pojawiły się między innymi komentarze osób z Polski. Zapytany o potencjalny powrót do Skry wyznał, że klub "nie zapłacił mu jego pieniędzy". To samo podkreślił również w innym komentarzu.
Tym samym wszystko wskazuje na to, że nie ma szans, by 32-latek podpisał kontrakt z klubem z naszego kraju. Mimo że to on nie wrócił do Polski, to ma w tej sprawie inne zdanie.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie