Nie od dzisiaj wiadomo, że porażki z liderem nie są powodem do wstydu. Sęk jednak w tym, że podczas ostatniego meczu w PlusLidze z Delektą Bydgoszcz ekipa radomskiego Jadaru po raz kolejny w tym sezonie zawiodła niemal na całej linii. - Chcieliśmy zdobyć komplet punktów i powinno być 3:0 dla nas. Gdybyśmy tylko w końcówkach wykończyli proste piłki, nastroje w naszym zespole byłyby zupełnie inne - wzdycha środkowy bloku Grzegorz Kosok - A przecież nie zagraliśmy jak wirtuozi i zaprezentowaliśmy dość rwaną grę. Dlatego zwycięstwo ucieszyło nas tym bardziej - zauważył tymczasem Piotr Gruszka, kapitan Delekty.
Powodów słabszej postawy w końcowych fragmentach partii szkoleniowiec Jadaru Jan Such i jego podopieczni szukali już chyba we wszystkich możliwych elementach. - Od pewnego czasu mamy kłopoty zdrowotne. Sirianis Hernandez nie trenował przed meczem przez trzy dni, wstał z łóżka i przyszedł prosto na mecz. Także Maikel Salas nabawił się podczas poprzedniego meczu w Olsztynie przeziębienia - tłumaczy szkoleniowiec Jadaru. - Raczej nie chodzi tu o doświadczenie czy umiejętności. Wydaje mi się, że dużą rolę odgrywa po prostu brak szczęścia - dywaguje Kosok.
Z nieco innej strony na sprawę słabszej postawy spogląda kapitan Jadaru Robert Prygiel. - O naszej słabości świadczy głównie to, że nie potrafimy wykorzystać atutu własnej hali. Boimy się atakować, boimy się przyjmować, a z taką grą nie mamy prawa grać w ekstraklasie - denerwuje się atakujący z Radomia. Jedno jest pewne, jeżeli po przerwie w rozgrywkach Jadar chce zapisać na swoim koncie znacznie więcej punktów niż do tej pory, musi poprawić każdy z elementów siatkarskiego dzieła. - Czekają nas mecze z Siatkarzem Wieluń i Neckermannem Politechnika Warszawa. Zawodnicy będą więc przygotowywać się pod ich kątem podczas specjalnego zgrupowania w Kielnarowej. Rozegramy tam parę spotkań kontrolnych, podczas których postaramy się wyeliminować nasze mankamenty - informuje trener Such.