Biało-Czerwoni grają półfinał z "przeklętym" rywalem. "Pomiędzy Polską i Słowenią widzę jedną dużą różnicę"

WP SportoweFakty / Karina Stańczyc / Na zdjęciu: Bogdan Kotnik (z lewej)
WP SportoweFakty / Karina Stańczyc / Na zdjęciu: Bogdan Kotnik (z lewej)

- Od kiedy nasi siatkarze po raz pierwszy pokonali Polaków, grają z nimi bez strachu. Wiary w zwycięstwo na pewno im nie zabraknie - mówi przed półfinałem ME siatkarzy Polska - Słowenia trener Bogdan Kotnik.

Mecze Polska - Słowenia śmiało można już nazywać klasykami mistrzostw Europy. Od 2015 roku w każdej kolejnej edycji turnieju te dwie ekipy trafiają na siebie w fazie play-off, a na etapie półfinału zagrają ze sobą po raz trzeci z rzędu.

Biało-Czerwoni nie mają dobrych wspomnień z tych potyczek. W 2019 roku w Lublanie wspierani przez kilkanaście tysięcy swoich kibiców Słoweńcy wygrali 3:1. Dwa lata później w Katowicach to Polacy mogli liczyć na potężny doping, ale znów w czterech setach lepsi byli ich rywale.

W czwartek w rzymskiej hali Palazzetto dello Sport drużyna trenera Nikoli Grbicia postara się wreszcie przełamać słoweńską "klątwę" ME. Jednak Słoweńcy - tego możemy być absolutnie pewni - postawią bardzo twarde warunki.

ZOBACZ WIDEO: Wyjątkowy dzień trenera polskiej reprezentacji. Siatkarze nie zapomnieli - Pod Siatką

- Polska na pewno nie lubi z nami grać, z kolei Słowenia lubi mierzyć się z Biało-Czerwonymi - uważa Bogdan Kotnik, słoweński trener siatkarski, który w sezonie 2017/2018 pracował w Treflu Gdańsk jako asystent Andrei Anastasiego i w tej roli wywalczył Puchar Polski oraz brązowy medal PlusLigi.

Dlaczego jego rodacy lubią mierzyć się z Biało-Czerwonymi i zwykle świetnie sobie w tych starciach radzą? - Wydaje mi się, że kluczowy był moment, w którym nasi siatkarze zaczęli podchodzić do Polaków bez respektu - tłumaczy Kotnik.

- Od kiedy po raz pierwszy pokonali Biało-Czerwonych (stało się to w ćwierćfinale mistrzostw Europy 2015, Słoweńcy wywalczyli w tamtym turnieju srebrne medale - przyp. WP SportoweFakty), grają z nimi bez strachu. Wtedy coś "kliknęło" im w głowach, zyskali dużo pewności siebie, zaczęli wierzyć, że da się Polskę pokonać. A kolejne zwycięstwa utwierdziły ich w tym przekonaniu. Niedawno znów wygrali z waszą reprezentacją, w Memoriale Wagnera, więc wiary w zwycięstwo na pewno im nie zabraknie. A jeśli ktoś ma tę wiarę, trudno jest go pokonać.

Słoweński szkoleniowiec podkreśla jednak, że przed czwartkowym półfinałem drużyna trenera Gheorghe Cretu musi zapomnieć o przeszłości i myśleć o tu i teraz. Spodziewa się, że w Rzymie zobaczymy twardy mecz, trudny dla obu zespołów, w którym możemy zobaczyć tak zacięte sety, jak czwarta partia ćwierćfinału Polska - Serbia, wygrana przez naszych siatkarzy 36:34.

- Szanse w tym starciu oceniam jak 50 na 50. Przewagą waszej reprezentacji może być to, że ma już za sobą w tych mistrzostwach mecz przeciwko bardzo silnej drużynie. Grając przeciwko Serbii Polacy oswoili się z wysoką intensywnością grania i wiedzą już, jak to jest cierpieć na boisku. A Słoweńcy, mimo że w 1/8 finału pokonali Turków dopiero po pięciu setach, jak do tej pory nie grali w mistrzostwach przeciwko naprawdę mocnemu rywalowi.

Pomiędzy zespołami Polski i Słowenii Kotnik widzi jedną dużą różnicę - Biało-Czerwoni mają bardzo długą i silną ławkę rezerwowych, Słoweńcy nie. - U was jest czternastu graczy na podobnym poziomie. Nie wiadomo, czy na przyjęciu zaczniecie z Wilfredo Leonem, z Aleksandrem Śliwką czy może z Bartoszem Bednorzem. W ataku Nikola Grbić może postawić zarówno na Łukasza Kaczmarka, jak i na Bartosza Kurka. Teraz Kaczmarek jest w doskonałej formie i to on gra, ale przecież Kurek to świetny gracz.

- Wasza reprezentacja ma dużo różnych broni, a jej trener wiele opcji do wyboru. Słowenia ma tych opcji zdecydowanie mniej. Obecnie w naszej reprezentacji jest tylko trzech skrzydłowych na bardzo wysokim poziomie - Klemen Cebulj, Tine Urnaut i Rok Możić. Jeśli Polakom uda się zatrzymać jednego z nich, Słowenia może mieć problemy i wasi siatkarze będą mieć duże szanse na zwycięstwo. Jeśli natomiast cała nasza pierwsza szóstka będzie grać dobrze, to Polacy mogą wpaść w kłopoty. Dlatego uważam, że z perspektywy waszej reprezentacji kluczowe będzie zatrzymanie naszych ataków z czwartej strefy - analizuje Kotnik, obecnie pierwszy trener rumuńskiej Steauy Bukareszt.

Jego zdaniem sporym osłabieniem Słowenii jest brak w zespole rozgrywającego Dejana Vinczicia. - To nasz bardzo ważny gracz. Doskonale uzupełnia się z Gregorem Ropretem. Jest od niego bardziej nieprzewidywalny, ma też zdecydowanie lepszy blok. Według mnie jego nieobecność to spore osłabienie słoweńskiej kadry. Samego Ropreta wasz sztab szkoleniowy na pewno ma świetnie rozpracowanego.

Atuty Słoweńców? Zdaniem naszego rozmówcy na pewno umiejętność mądrej, cierpliwej gry w ataku - wykorzystywanie bloku przeciwników i ponawianie akcji, aż uda się wypracować korzystną sytuację do mocnego ataku.

- Nasz kapitan Tine Urnaut jest w tym moim zdaniem najlepszy na świecie. Atakuje mocno tylko wtedy, gdy ma dobrą piłkę. W innym wypadku szuka ponowienia. Cebulj też stara się to robić, choć ze względu na jego duży zasięg w ataku trudniej jest mu utrzymać kontrolę, gdy gra z wykorzystaniem bloku przeciwnika.

- Nasi skrzydłowi potrafią radzić sobie z niewygodnych piłek. Atutem Cebulja w takich sytuacjach są jego skoczność i siła, atutem Urnauta cierpliwość i umiejętność wykorzystywania bloku rywali - dodaje Kotnik.

A skuteczność w ataku z wysokiej piłki będzie jego zdaniem kluczowa w półfinale, w którym oba zespoły zrobią co w ich mocy, żeby odrzucić się od siatki. - Uważam że ten zespół, który będzie sobie lepiej radził w takich sytuacjach, wygra.

Trzecia najważniejsza "armatą" reprezentacji Słowenii obok Urnauta i Cebulja, Rok Możić, to zawodnik z konieczności przestawiony z przyjęcia na ataku z powodu kontuzji Toncka Sterna.

- Na początku trochę się obawiałem o to, jak poradzi sobie w tej roli, jednak radzi sobie bardzo dobrze - mówi Kotnik o 21-letnim graczu włoskiej Werony. - Jest skoczny, bardzo sprawny, gra bez strachu. Świetnie spisuje się w bloku i w obronie, a do tego gdy jest na boisku, może stanąć jako czwarty do przyjęcia, gdy zachodzi taka potrzeba. W mojej ocenie z Możiciem na ataku radzimy sobie lepiej, niż ze Sternem.

Zdobywca Puchar Polski 2018 podkreśla, że wszyscy w Słowenii wierzą w ponowne zwycięstwo siatkarzy nad Biało-Czerwonymi. - Ja też, choć dostrzegam wielką siłę polskiego zespołu. Poza finałem mistrzostw Europy mamy w tym sezonie jeszcze jeden wielki cel - awans na igrzyska olimpijskie - zaznacza.

- Reprezentacji dwumilionowego narodu nie jest łatwo awansować na igrzyska w sporcie zespołowym, w siatkówce mamy na to realną szansę. I dlatego wszyscy gracze bardzo poświęcają się kadrze i są bardzo zjednoczeni. Są ze sobą blisko, jak rodzina. Bardzo chcą zagrać razem w turnieju olimpijskim.

O bilety do Paryża Słowenia będzie walczyć na przełomie września i października w Japonii, a poza bardzo mocnymi gospodarzami za rywali będzie miała m.in. Stany Zjednoczone i Serbię.

Kotnik mecz swoich rodaków z Polakami obejrzy z ogromnym zainteresowaniem, również z uwagi na sentyment do Polski. - Bardzo miło wspominam rok spędzony w Gdańsku, w jednej z najlepszych lig siatkarskich na świecie. Cieszyłem się wtedy każdą chwilą mojej pracy. Chciałbym kiedyś wrócić i poprowadzić jeden z polskich klubów - przyznaje.

Jego droga do PlusLigi może wieść przez sukcesy ze Steauą. W ostatnim sezonie zajął z nią drugie miejsce w lidze rumuńskiej, co było największym sukcesem siatkarskiej sekcji tego słynnego klubu od 32 lat.

Czytaj także:
Znowu zgubi nas słoweńska klątwa? "Możemy zapomnieć o łatwym meczu"
Trener Słowenii to ulubieniec... polskich siatkarzy. Teraz się odgraża. "Rozliczę go"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty