Był przeciwko mistrzostwom w kraju Putina. Kapitan Francuzów jasno o Rosjanach na igrzyskach w Paryżu

Getty Images / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Benjamin Toniutti
Getty Images / Michał Mieczkowski / Na zdjęciu: Benjamin Toniutti

MKOL chce dopuścić Rosjan i Białorusinów do startów podczas igrzysk w Paryżu. - Dziwnie by było ich teraz zobaczyć na igrzyskach - mówi WP SF Benjamin Toniutti. Opowiada także o polskim finale Ligi Mistrzów i wielkiej sile polskiej ligi.

[b]

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Mistrzostwo zdobyte przeciwko swojemu byłemu klubowi smakuje wyjątkowo?[/b]

Benjamin Toniutti, rozgrywający oraz kapitan Jastrzębskiego Węgla i reprezentacji Francji: Niezbyt. Najważniejsze jest to, że odzyskaliśmy tytuł dla Jastrzębia. Kluczowe było to, jak przygotowaliśmy naszą grę, skupiliśmy się na sobie. Graliśmy znakomicie jako drużyna.

Wasze boje z ZAKSĄ przez ostatnie dwa lata były trudne. W finale Pucharu Polski mieliście wszystko, by wygrać, a się nie udało. Traciliście ogromne przewagi. Ten znakomity występ w finale PlusLigi traktujecie jako przełamanie pewnej klątwy ZAKSY?

Było nam trudno po przegranej w pucharze. Rozmawialiśmy między sobą o tym w drużynie, co było dla nas ważne. Wyciągnęliśmy jednak z tego wnioski. Musimy utrzymywać przewagę, jeśli mamy wszystko w swoich rękach. W pucharze mogliśmy wygrywać 2:0, ale tak się nie stało, bo popełnialiśmy sporo błędów. Straciliśmy koncentrację, agresję. Również ZAKSA prezentowała się znakomicie w końcówkach.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: pamiętacie ją? 40-latka błyszczała w Madrycie

Udało nam się tego uniknąć w finale PlusLigi. Pozostaliśmy skupieni od pierwszego do ostatniego punktu, co ostatecznie dało nam złoto.

Finał wygraliście bardzo przekonująco. W ostatnim meczu ZAKSA nie potrafiła zdobyć w secie więcej niż 16 punktów.

Cała drużyna prezentowała się wspaniale. Graliśmy agresywnie, skupieni. Znakomicie prezentowaliśmy się w polu serwisowym, systemie blok-obrona, przyjęciu, ataku. Każdy grał na swoim maksymalnym poziomie i utrzymaliśmy go przez wszystkie trzy spotkania. Również atmosfera w hali w Jastrzębiu nam pomagała. Chcieliśmy zdobyć trofeum przed własną publicznością, bo rok temu przegraliśmy je przed swoimi fanami.

To już pana ósmy sezon w Polsce. Jak PlusLiga zmieniła się przez te lata?

Mam uczucie, że z każdym rokiem jest coraz mocniejsza. Przykład zespołu z Suwałk pokazuje, że liga się rozwija. Także w końcu ekipa z Radomia ma nową, ładną halę, więc również w takich aspektach widać progres. Aluron CMC Warta Zawiercie awansowała kilka lat temu do PlusLigi, a teraz buduje drużynę, by walczyć o złoto.

Bardzo trudno zdobyć mistrzostwo, bo pięć drużyn śmiało może marzyć o złocie. Także fani są znakomici, w prawie każdym miejscu, kiedy gramy, hala jest wypełniona po brzegi. To znakomite miejsce, by grać w siatkówkę.

Dużo się teraz mówi o tym, która liga jest lepsza: PlusLiga czy Serie A. Jak pan to ocenia?

Obie ligi są jednymi z najsilniejszych na świecie. Polskie zespoły kapitalnie reprezentują kraj w Europie, w końcu teraz w finale Ligi Mistrzów zagrają dwie drużyny z PlusLigi. Dla ZAKSY to już trzeci finał Ligi Mistrzów, my rok temu byliśmy w półfinale. Te wyniki to nie łut szczęścia. To udowadnia, że polska liga jest na topowym poziomie.

Między finałem PlusLigi i Ligi Mistrzów jest 10 dni przerwy. Dużo może się zmienić przez ten okres?

Ważne było dla nas, by trochę odpocząć i poświętować tytuł przez 2,5 dnia. Później wróciliśmy do naszego rytmu treningów. Nie zmienialiśmy wiele. Nie jest tak, że przez tydzień nauczymy się kompletnie nowej siatkówki. Musimy utrzymać koncentrację i rytm. Musimy być gotowi i zdrowi na finał w Turynie.

Trudno będzie utrzymać koncentrację? W finale PlusLigi to było waszą mocną stroną.

Kiedy wróciliśmy na treningi to każdy w głowie miał już tylko finał Ligi Mistrzów. Taki mecz zdarza się dwa, trzy, a w niektórych wypadkach nawet raz w życiu. Nie liczy się to, co działo się wcześniej.

Jastrzębski Węgiel żyje z siatkówki. Libero Jakub Popiwczak opowiadał, jak przed finałem zaczepiali go kibice, gdy odprowadzał dziecko do żłobka i krzyczeli: "mistrz, mistrz Jastrzębie". Pana też spotykają podobne sytuacje?

Może jest ich trochę mniej, bo mieszkam w Żorach, a nie w Jastrzębiu. W poniedziałek po południu pojechałem do fryzjera i ten mnie rozpoznał. Był szczęśliwy, że wygraliśmy ligę i życzył powodzenia na finał Ligi Mistrzów. Ludzie nas znają i wspierają. Atmosfera w hali jest niesamowita. Nie tylko w samym mieście, ale też okolicznych miejscowościach, mamy wielu kibiców.

Po finale czeka pana sezon kadrowy, który dla was będzie zdecydowanie krótszy. Jako gospodarze nie musicie brać udziału w kwalifikacjach do igrzysk. To duży przywilej nie tylko ze względu na sam fakt awansu, ale też trzy tygodnie więcej odpoczynku, które będziecie mieć.

To bardzo ważne dla nas. Możemy inaczej podejść do turniejów tego lata. Kwalifikacje dla większości drużyn będą najważniejsze, ale także w Lidze Narodów będą musieli bić się o punkty, bo awans można uzyskać też z rankingu. My tego nie musimy robić, więc część zawodników dostanie trochę wolnego.

To lato przejdziemy bez stresu, że wszystko musimy wygrać. Oczywiście, chcemy najlepszych rezultatów, zależy nam na tym, by zakwalifikować się na finały Ligi Narodów w Gdańsku. Dla nas najważniejsze będą mistrzostwa Europy i naszym celem jest medal na tym turnieju.

Czuje się pan przemęczony? Mieliśmy w ostatnim czasie w Polsce dużo dyskusji, że czołowi zawodnicy zmagają się ze zbyt dużymi obciążeniami.

Podczas sezonu klubowego gramy około 60 meczów, ale nie przejmuję się tym. Moje myśli krążą już tylko wokół finału Ligi Mistrzów, bo to wyjątkowe wydarzenie. Musimy dać z siebie wszystko. Poza tym, dostanę trochę odpoczynku od selekcjonera kadry, by zregenerować się fizycznie i psychicznie. Także pod tym drugim względem ostatnie miesiące były wymagające.

Gdy rozmawialiśmy tuż po napaści Rosji na Ukrainę, był pan jednym z pierwszych, który opowiedział się przeciwko organizacji mistrzostw świata w Rosji (ostatecznie przeniesiono je do Polski i Słowenii - przyp. red.). Obecnie toczy się dyskusja, czy Rosjanie i Białorusini zostaną dopuszczeni do igrzysk w Paryżu. Co pan o tym myśli?

To w gestii FIVB, władze koszykówki kilka tygodni temu podjęły decyzję (nie dopuścili Rosjan do udziału w kwalifikacjach - przyp. red.). Trudno by nam było widzieć Rosjan na igrzyskach w Paryżu. Nie mogą brać udziału w sportach zespołowych i dziwnie by było ich teraz zobaczyć na igrzyskach.

Jeśli decyzja by zależała od pana, to zostaliby dopuszczeni?

Nie. Nie chcę jednak o tym szerzej mówić.

Arkadiusz Dudziak, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj więcej:
Artur Szalpuk: Mam teraz więcej luzu