Łukasz Kadziewicz mówił w programie "Misja Siatka", że wejście do szatni nowego trenera Andrei Gardiniego może pomóc PGE Skrze Bełchatów pod względem mentalnym. Było to jeszcze przed przegranym 0:3 meczem ze Ślepskiem Malow Suwałki w PlusLidze.
- Bezpośrednio można zmienić w zespole podejście, charakter. Za pomocą innej formy treningu pokazać zawodnikom, że potrafią, nawet jeżeli brakuje zdrowia. Włosi mają taki luz i bajerkę, że siatkarze mogą wyjść na boisko z inną energią - mówił były reprezentant Polski.
Do przełamania bełchatowian jednak nie doszło. Nie było ich stać na rozstrzygnięcie ani jednego seta w Suwałkach, więc sytuacja zamiast się poprawić, to skomplikowała się jeszcze bardziej. PGE Skra znajduje się na 11. miejscu w tabeli, a jej strata do ósmej PSG Stali Nysa jest pokaźna i wynosi osiem punktów.
- Efekt nowej miotły w PGE Skrze Bełchatów wystarczył na 80 minut przegranej rywalizacji w Suwałkach. Bartosz Filipiak i spółka zagrali jak natchnieni, przedłużając szanse walki o pierwszą ósemkę. Matematycznie Skra zostaje jeszcze w grze, ale zmiana trenera to tylko kosmetyka przeprowadzona za późno. Jeżeli wielokrotny mistrz Polski nie zagra w play-off skończy się pewna epoka i będziemy świadkami rewolucji - napisał Kadziewicz w "Przeglądzie Sportowym".
Przed rozpoczęciem sezonu eksperci nie zapowiadali takich problemów w Bełchatowie. Drużyna wpadła jednak w kryzys i w 23 kolejkach potrafiła odnieść zaledwie osiem wygranych. W sezonie zasadniczym pozostało jej tylko siedem meczów, a jej najbliższym przeciwnikiem będzie Cuprum Lubin. To spotkanie rozpocznie się w niedzielę o godzinie 17:30.
Czytaj także: Gigant w ćwierćfinale. Twarde starcie klubu Polaka
Czytaj także: Brazylia wystawiła rezerwy, żeby specjalnie przegrać. Efekt?
ZOBACZ WIDEO: Ten kibic oszalał. Zobacz, co zrobił w trakcie meczu