Bartosz Bednorz wrócił do Polski i przerwał milczenie. "Najbardziej bolały mnie łzy moich dziadków"

- Ogromnie się cieszę, że jestem już w Polsce. Dzięki temu wreszcie czuję spokój - mówi Bartosz Bednorz. Były już siatkarz Zenita Kazań zapewnia, że już od pierwszego dnia wojny w Ukrainie pracował ze swoim agentem nad rozwiązaniem kontraktu.

Postawa 27-letniego reprezentanta Polski, który po napaści wojsk Władimira Putina na Ukrainę nie zdecydował się na zerwanie umowy ze swoim rosyjskim pracodawcą i został w Kazaniu do końca sezonu, rzadko spotykała się w polskim środowisku siatkarskim ze zrozumieniem. Dużo częściej z oburzeniem i krytyką.

Kibice od kilku miesięcy chcieli poznać odpowiedź na pytanie, dlaczego Bednorz nie opuścił sponsorowanego przez Gazprom klubu w pierwszych dniach, maksymalnie w pierwszych tygodniach wojny, tak jak zrobili to inni polscy sportowcy - m.in. piłkarz Grzegorz Krychowiak (grał dla Lokomotiwu Moskwa), koszykarz Mateusz Ponitka (Zenit Sankt Petersburg) czy siatkarka Malwina Smarzek (Lokomotiw Kaliningrad). Jednak gracz klubu z Kazania długo na to pytanie nie odpowiadał.

Milczenie przerwał dopiero po zakończeniu sezonu 2021/2022 i powrocie do Polski. Zaznaczył, że o wyjeździe z Kazania zdecydował już w dniu napaści Rosji na Ukrainę. On i jego menadżer Jakub Michalak potrzebowali jednak czasu, żeby doprowadzić do rozwiązania przedłużonego zaledwie dwa tygodnie wcześniej kontraktu z Zenitem.

ZOBACZ WIDEO Wiadomo, kiedy Mamed Chalidow wróci do oktagonu! "Chce się bić"

- 24 lutego wcześnie rano zadzwoniła do mnie moja partnerka, która była wtedy w Kazaniu, i powiedziała, co się wydarzyło. Ja byłem we Włoszech, w Monzy, gdzie tego dnia zagraliśmy półfinałowe spotkanie Pucharu CEV. Od razu pobiegłem do naszego kierownika drużyny, żeby razem z nim jak najszybciej załatwić partnerce bezpieczny powrót do Polski. Z porannego treningu nic nie pamiętam, bo myślałem tylko o tym. Na szczęście się udało - wspomina Bednorz.

- Potem zadzwoniłem do mojego agenta. Postanowiliśmy od razu podjąć działania, które umożliwią mi opuszczenie Rosji, bo obaj nie wyobrażaliśmy sobie, żebym mógł dalej grać w tym kraju. Rozwiązanie dopiero co przedłużonej umowy nie było jednak łatwe. Nie mogłem po prostu wejść do gabinetu prezesa i powiedzieć, że wyjeżdżam - tłumaczy. Były gracz m.in. włoskiej Modeny i PGE Skry Bełchatów obawiał się, że w przypadku jednostronnego zerwania umowy zostałby zdyskwalifikowany i musiałby zapłacić wysokie odszkodowanie.

Bednorz dodaje, że rozpętana przez Rosję wojna była dla niego szokiem i przytłoczyła go. - Od kiedy wróciliśmy z meczu we Włoszech do Kazania, bałem się. Każdego dnia budziłem się z myślą o tym, w jak trudnej sytuacji się znalazłem i zastanawiałem się, czy uda mi się wyjechać. Trudno mi było się skupić na treningach i meczach. Wielokrotnie łapałem się na tym, że nie jestem głową na boisku.

W tym czasie były siatkarz Zenita dostawał w mediach społecznościowych setki nieprzyjemnych wiadomości. - Jako zawodowy sportowiec liczę się z hejtem, ale niektóre komentarze pod moim adresem czy wiadomości prywatne przekraczały granice, pojawiały się groźby.

Jednak to nie hejt był dla niego najgorszym, z czym musiał się mierzyć w czasie, w którym grał w rosyjskim klubie z konieczności, a nie z wyboru. - Kiedy rozmawiałem z moimi bliskimi czy z moją dziewczyną, widziałem i czułem, że niesamowicie się o mnie bali. A już najbardziej bolały mnie telefony od moich dziadków, ich niepokój, czy w ogóle uda mi się wrócić i łzy w ich oczach.

Sam Bednorz głos w sprawie wojny w Ukrainie zabrał tylko na samym jej początku. Sprzeciwił się agresji Rosji i pokazał swoje wsparcie dla Ukrainy. Potem zamilkł na prawie trzy miesiące. Z powodu rosyjskiej ustawy, która za rozpowszechnianie "fałszywych" informacji o działaniach rosyjskich sił zbrojnych, "dyskredytowanie" rosyjskiej armii, czy nawet za używanie w odniesieniu do napaści na Ukrainę słowa wojna przewidywała wysoką grzywnę i karę pozbawienia wolności do trzech lat, a w szczególnie ostrych przypadkach nawet do 10 czy 15 lat.

Siatkarz obawiał się też, że zabieranie głosu w sprawie wojny i demonstrowanie proukraińskiej postawy utrudniłoby mu wyjazd z Rosji. A bezpieczny powrót do Polski był dla niego najważniejszy.

Po zakończeniu sezonu Bednorzowi i jego agentowi udało się rozwiązać umowę z Zenitem za porozumieniem stron. W połowie maja siatkarz wrócił przez Turcję do rodzinnego Zabrza. - Jako Polak wylatujący z Rosji byłem gotowy na wszystko, ale dzięki Bogu nie miałem żadnych trudności. Do ligi rosyjskiej na pewno teraz nie wrócę. Ogromnie się cieszę, że jestem już w Polsce. Dzięki temu wreszcie czuję spokój.

Klub, w którym będzie występował w przyszłym sezonie, przyjmujący reprezentacji Polski wybierze na dniach. Na stole ma m.in. ofertę z Chin. Poza rosyjskim kierunkiem nie wyklucza żadnego innego, również polskiego. - Myślę, że w obecnej sytuacji powrót do PlusLigi byłby dla mnie dobrym rozwiązaniem - mówi.

Czytaj także:
Polska osłabiona w pierwszym turnieju Ligi Narodów. Zabraknie kilku gwiazd
Nikola Grbić już w Polsce. Mówi o pierwszej rzeczy, jaką powiedział każdemu zawodnikowi