Polacy pokonali w czwartek aktualnych mistrzów olimpijskich i z pierwszego miejsca w arcytrudnej grupie H zapewnili sobie awans do półfinałów mistrzostw świata. Czwarty raz z rzędu o zwycięstwie biało-czerwonych zadecydować musiał jednak tie-break. Podopiecznych Stephane'a Antigi można już chyba uznać za specjalistów od wygrywania emocjonujących końcówek...[ad=rectangle]
- Na pewno cieszymy się, że udało się wygrać to spotkanie. Ciężko powiedzieć na gorąco, czy była szansa skończyć je w trzech setach. Udało się na szczęście zmobilizować w tie-breaku i dowieźć to zwycięstwo do końca. Nie jest wcale łatwo wygrać tego decydującego seta, tym bardziej cieszymy się, że nam ta sztuka się udała - przyznał po meczu ze Sborną Rafał Buszek. - Mieliśmy chwilę radości, ale wiedzieliśmy, że musimy to spotkanie wygrać - dodał, pytany co działo się w przerwie po dwóch zwycięskich - dających awans do kolejnej fazy - setach w polskiej szatni.
Od początku do końca czwartkowego spotkania biało-czerwoni mogli liczyć na znakomity doping i olbrzymie wsparcie ponad dwunastu tysięcy kibiców, którzy szczelnie wypełnili tego dnia trybuny Atlas Areny. Czy na atmosferę w hali mógł mieć wpływ fakt gry z wywołującym sporo negatywnych emocji, specyficznym dla Polaków, rywalem? - To był dla nas bardzo ważny mecz, który dawał awans do półfinału i myślę, że dlatego ten doping był jeszcze większy niż ostatnio - wyjaśnił przyjmujący Asseco Resovii Rzeszów.
Po dwóch wygranych z Rosją setach reprezentacja Polski miała już pewny awans do najlepszej czwórki turnieju, ale wciąż nie wiedziała z kim zagra o wielki finał. Zwycięstwo oznaczało starcie z Niemcami, porażka - z Francją. Ostatecznie to nasi zachodni sąsiedzi staną na drodze biało-czerwonych do minimum srebrnego medalu mundialu. - Teraz jesteśmy zadowoleni, że wygraliśmy grupę. Półfinał mistrzostw świata, niezależnie od rywala, na pewno nie będzie łatwy - podkreślił Buszek.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)