Michał Biegun: To raczej miłe zacząć tak drugą fazę mistrzostw świata od bezbolesnej przeprawy z Azjatami?
Georgiem Grozer: Aż tak łatwo to jednak z nimi nie było. W drugim secie Chińczycy wreszcie zaczęli lepiej przyjmować naszą zagrywkę. Chyba za bardzo byliśmy przekonani, że już nam nie zagrożą i nie atakowaliśmy już z taką siłą jak na początku spotkania. Wbrew pozorom, to nie jest taka słaba drużyna. Awansowali do kolejnej rundy, więc kogoś musieli wcześniej pokonać.
W drugiej partii owszem postawili wam wysokie warunki gry, ale w pierwszej i trzeciej dominowaliście na boisku.
- Byłem zadowolony, że zaczęliśmy to spotkanie od tak mocnego uderzenia. Nasz serwis był dla nich nie do odbioru, zarówno ten silny, jak i szybujący. Wygraliśmy i myślę, że wykonaliśmy nasze zadanie. Ten mecz po prostu musieliśmy wygrać. Nie dopuszczałem do siebie innej możliwości, jak trzy punkty.
Azjatyccy rywale chyba wam przypadli do gustu, gdyż w pierwszej fazie bez problemu uporaliście się z Koreą.
- Tak naprawdę to obawiałem się tych spotkań z drużynami z Azji, bo nigdy nie miałem okazji przeciwko nim grać. Sporo czasu poświęciliśmy na analizę video naszych przeciwników z Korei i Chin. Nasza drużyna jest w tej chwili bardzo silna mentalnie. Podbudowaliśmy się zwycięstwami w poprzedniej rundzie i nabraliśmy sporej pewności siebie. Może odczuwamy jakieś zmęczenie fizyczne, ale staramy się o tym nie myśleć, musimy grać w każdym meczu o zwycięstwo.
[ad=rectangle]
Za wami sześć meczów i pewnie powoli te mistrzostwa dają wam się we znaki.
- Ten turniej jest długi i w meczu z takimi rywalami, jak chociażby ci z Azji, musisz uważać, żeby nie przeszarżować, aby nie tracić niepotrzebnie sił. Dlatego potrzebujemy każdej chwili, każdej godziny dla odpowiedniej regeneracji naszych organizmów. Nie mówię, że mamy odpuszczać spotkania, ale powinniśmy je wygrywać tak, aby zachować jak najwięcej energii na kolejne spotkania.
W lecie trener Heynen dał ci odpocząć, jak znosisz więc trudy tego mundialu?
- Nie powiem czy jestem zmęczony, czy nie. Jednak po pięciu-sześciu meczach w tak krótkim odstępie czasu, zaczynasz odczuwać pewne oznaki przemęczenia, szczególnie w swoich nogach. Jeśli chcemy wytrzymać w tym turnieju jak najdłużej, to tak naprawdę za nami nawet nie ma jeszcze połowy drogi do medalu, gdyż te decydujące mecze dopiero przed nami.
W czwartek czekają Bułgarzy podrażnieni porażką z Brazylią.
- Co ja mogę odkrywczego powiedzieć, Bułgaria, to zawsze Bułgaria. Kiedy już ci się wydaje, że ich masz na łopatkach, to oni potrafią wstać, wrócić do gry i zadać ci ostateczny cios.
Rok temu pokonaliście ich w grupie na mistrzostwach Europy, a następnie zamknęli wam drogę do medalu w ćwierćfinale.
- No to sam widzisz, że nigdy nie wiadomo, czego się po nich spodziewać. Zawsze trudno nam się grało przeciwko Bułgarii. Mierzyłem się już z nimi wielokrotnie i nigdy nie wiadomo, na co ich tak do końca stać. To będzie nasza najtrudniejsza konfrontacja w tej fazie mistrzostw. Cieszę się, że przed meczem z nimi uporaliśmy się z Chinami w zaledwie trzech setach, na pewno oszczędziliśmy sporo sił, które spożytkujemy przeciwko drużynie Plamena Konstantinowa.
Co po tych sześciu meczach sądzisz o grze swojego zespołu?
- Myślę, że nie będzie w tym dużej przesady, jeśli powiem, iż jest całkiem nieźle, głównie dzięki grze naszego rozgrywającego. To nie jest już tak, że ja dostaję trzydzieści-czterdzieści piłek w ciągu meczu i muszę wszystkie skończyć. Nasz atak jest ostatnio bardziej zrównoważony. Kiedyś to czasem wyglądało tak, że prawie każde rozegranie szło do atakującego. Każde. Teraz Lukas Kampa sporo gra środkiem, a także wykorzystuje naszych przyjmujących. Nie jestem już jedyną opcją w ofensywie, do której musi być kierowana każda wystawa. Gramy jak prawdziwy zespół, gdzie każdy zawodnik jest ważną częścią każdej naszej kolejnej akcji.
W Katowicach rozmawiał Michał Biegun.