Zmaganie w pierwszej rundzie mistrzostw świata podopieczni Vitala Heynena zakończyli przekonującym zwycięstwem 3:0 nad ekipą Korei Południowej. Choć wynik wskazuje na bardzo jednostronne widowisko, Azjaci wcale nie byli prostym rywalem, co zasygnalizowali zresztą już dzień wcześniej, wyszarpując dwa sety wielkiej Brazylii. - To był mecz ciężkiej pracy. Grając z tego typu przeciwnikiem trzeba na parkiecie zrobić wiele, żeby wygrać. Korea Południowa to całkiem niezła drużyna. Pokazała to zwłaszcza w trzecim secie meczu przeciwko nam. Grają niezłą siatkówkę, przez co musieliśmy się wykazać. My pokazaliśmy dobrą grę, ale na pewno jeszcze nie tą naszą najlepszą. Wystarczyło jednak, żeby zdobyć trzy punkty i to jest najważniejsze - przyznał w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Denis Kaliberda. [ad=rectangle]
W starciu z Koreańczykami reprezentacja Niemiec nie pozwoliła już sobie na takie momenty dekoncentracji, jak w rywalizacji z Tunezją, która dość niespodziewaniu ekipie z Europy urwała jednego seta. - Wiemy, że musimy grać dobrze i wygrywać. Jesteśmy na mistrzostwach świata. Obserwuje nas w samej hali kilka tysięcy kibiców, dlatego nie trudno o motywację i odpowiednie przygotowanie się do gry - wyjaśnił 24-letni przyjmujący, który w niedzielę zdobył najwięcej punktów w zespole (14 - wszystkie atakiem).
Nasi zachodni sąsiedzi mają dobrą pozycję startową przed kolejną fazą mistrzostw. Dotychczas przegrali tylko z Brazylią, dlatego drugą rundę rozpoczną z sześcioma oczkami na koncie. Dzięki temu w tej chwili plasują się na trzecim miejscu w grupie F. - Myślę, że możemy być bardzo szczęśliwi z tego, że zabieramy ze sobą sześć punktów dalej. Z taką bazą możemy pracować i mieć nadzieję na dobry wynik. Oczywiście mogliśmy spisać się lepiej, wyrywając coś Brazylii, ale mimo porażki z nią, nie jesteśmy w złej sytuacji przed kolejną rundą - podsumował jeden z liderów niemieckiej kadry. - W starciach przeciwko Kanadzie, Chinom i pozostałym zespołom musimy udowodnić, że zasługujemy na awans do pierwszej szóstki - dodał.
Dzięki zajęciu drugiego miejsca Kaliberda i spółka zostają na razie w miejscu, które było ich domem przez poprzedni tydzień i to właśnie w Spodku podejmować będą najbliższych rywali. - Bardzo się cieszę, że zostajemy w Katowicach. Dotychczas nie mieliśmy tu na co narzekać. Atmosfera na trybunach była świetna, miejsce rozgrywania meczów mi odpowiada, miasto też - stwierdził nasz rozmówca.
Pewniak na niemieckim przyjęciu przyszły sezon klubowy spędzi nie tak daleko od Katowic, bo w położonym niespełna 80 km od śląskiej metropolii Jastrzębiu Zdrój. Na razie temat ten nie zaprząta mu jednak głowy. - W tej chwili skupiam się na mundialu, choć oczywiście jestem podekscytowany z powodu dołączenia do zespołu Jastrzębskiego Węgla i mam nadzieję na udany sezon w Polsce. Obecnie jednak myślę o tym, żeby jak najwięcej wygrać na mistrzostwach świata - wyjawił zawodnik.
Niemcy atmosferę polskich hal doskonale poznali już przed rokiem, podczas mistrzostw Europy, których pierwsza faza odbyła się w Trójmieście. Naszym zachodnim sąsiadom w fazie grupowej poszło znakomicie, bo w pobitym polu pozostawili Rosję i Bułgarię, ale z turniejem pożegnali się niewiele później, w ćwierćfinale. - Mundial to coś wyjątkowego. Nie odbywa się co dwa lata jak mistrzostwa Europy. Myślę, że rozgrywanie tego turnieju w waszym kraju to znakomity pomysł. Jestem zaszczycony, że mogę brać w tym udział. Każdy mecz oglądają tłumy. Polska to idealne miejsce dla siatkówki - zakończył Kaliberda.
Z Katowic dla SportoweFakty.pl,
Marcin Olczyk