Nie jest tajemnicą, że rzut młotem mężczyzn to jedna z lekkoatletycznych konkurencji, w których liczymy na medale. Przed trzema laty, w Tokio, Wojciech Nowicki sięgnął po złoto, a Paweł Fajdek wywalczył brąz. Obaj i tym razem należą do grona faworytów, choć ta grupa jest zdecydowanie szersza.
Póki co jednak Nowicki i Fajdek musieli wykonać pierwszy krok, a więc przejść przez zaplanowane na piątek eliminacje. Warunki? Uzyskanie co najmniej 77 metrów, albo znalezienie się w gronie 12 najlepszych zawodników obu serii.
Aktualny mistrz olimpijski w pierwszej próbie eliminacyjnej przeciągnął rzut w lewą stronę i nie był on mierzony. Nerwowo było jednak nie tylko u niego, ale też u kilku innych zawodników, którzy spalili pierwsze z trzech podejść.
Druga próba Nowickiego była już mierzona. I choć nie uzyskał w niej minimum na poziomie 77 metrów (a dokładnie 76,32 m), to powinno dać miejsce w wielkim finale. Powinno, choć liczyliśmy na pewny i bezpośredni awans Polaka. Jego trzecia próba była nieco słabsza, bo młot wylądował na 75,50 m. W swojej grupie zajął piąte miejsce.
- Nie powiem, że jestem zadowolony z wyniku. Nie mogłem się odnaleźć w kole, znaleźć ustawienia. Koło mogłoby być nieco szybsze - przyznał Nowicki w rozmowie z Eurosportem.
W drugiej grupie startuje Paweł Fajdek. Finał rzutu młotem mężczyzn zaplanowano na niedzielę - godzina 20:30.
Czytaj także: Rozczarowanie na początek. Finał bez Polki
ZOBACZ WIDEO: "Prosto z Igrzysk". Oskarżyła Świątek o nieszczerość. "Collins miała problem sama ze sobą"