W 2007 roku Karol Bielecki i koledzy dopiero wchodzili na salony. W drodze po srebro mistrzostw świata pokonali w półfinale Duńczyków. Po dziewięciu latach, po latach wzlotów i upadków, złota generacja stanęła przed życiową szansą. Szansą na wymarzony olimpijski medal. Na drodze do sukcesu ponownie Duńczycy. Wspaniały okres kadry spięty klamrą.
Tyle wspomnień. Na parkiecie sentymentów nie było. Duńczycy z przytupem weszli w mecz, jakby chcieli rozstrzygnąć półfinał w pierwszych minutach. Szalał Morten Olsen, który tak naprawdę w wieku 31 lat dostał pierwszą poważną szansę w reprezentacji. Co gorsze, w bramce świetnie zaczął Niklas Landin. Wcześniej krytykowany za słabe występy. Z Polakami wyśmienity.
Biało-Czerwonym gra się nie kleiła. Nie tylko dlatego, że ponownie nie wystąpił kontuzjowany Michał Jurecki. Nie wychodziły akcje przez środek, skrzydłowych na rozkładzie miał Landin. Potrzebowaliśmy alternatywy. Nasi szczypiorniści znaleźli ją na kole. Kamil Syprzak regularnie wygrywał przepychanki na środku z braćmi Toft Hansen.
Polacy poczuli krew. Bramkę bombardował Bielecki, nie zawodził Michał Daszek. Można by rzec - nic nowego. Brakowało jednak wsparcia Sławomira Szmala. Ponownie w roli męża opatrznościowego miał wystąpić Piotr Wyszomirski. Wszedł w trudnym momencie i odbił kilka ważnych piłek. A przecież przegrywaliśmy już 11:15. To było tylko preludium.
ZOBACZ WIDEO Piłka ręczna, półfinał: Polska – Dania (skrót meczu)
{"id":"","title":""}
Wyszomirski w drugiej połowie postawił mur. Mur, którego sforsować nie potrafił ani Olsen, ani błyszczący w Rio Lasse Svan Hansen. Wyrwę w polskiej ścianie znajdował tylko Mikkel Hansen. Przy nazwisku naszego golkipera po 40 minutach widniało 50 proc. skuteczności!
Musieliśmy jednak wrzucić wyższy bieg w ataku. Przez 20 minut drugiej połowy Biało-Czerwoni rzucili tylko sześć bramek. Znowu rozkręcił się Landin, a na pięć minut przed końcem na tablicy wciąż wynik oscylujący wokół remisu. Tradycyjnie thriller w powietrzu.
Kibice zamarli, gdy Hansen wykorzystał karnego na 50 sekund przed końcem. Przegrywaliśmy 24:25, w dodatku nie udała się zaplanowana przez Tałanta Dujszebajewa ostatnia akcja. Piłka tuż przed syreną dotarła do Daszka. Ten musiał rzucać. Trafił. Jeszcze Polska nie zginęła.
Zatem dogrywka, jak w MŚ 2007. Tym razem finał jednak inny. Biało-Czerwoni przespali pierwszą część dodatkowego czasu. Różnicę ponownie zrobił niesamowity tego dnia Landin. Duńczycy wyszli na prowadzenie 29:26 i dowieźli sukces do końca. Na nic zryw w kolejnych minutach.
Za szczypiornistami heroiczny bój. Krew, pot i niestety łzy. Takich kadrowiczów chcemy oglądać zawsze. Walecznych i zdeterminowanych. To jednak nie koniec olimpijskiej przygody. Nadal może być pięknie. Za dwa dni walka o brąz z Niemcami. Oby los oddał to, co zabrał w spotkaniu półfinałowym.
Polska - Dania 28:29 (25:25, 15:16)
Polska: Szmal (1/9 - 11%), Wyszomirski (19/40 - 48 %) - Lijewski 3, Jachlewski, Krajewski 1, Bielecki 7/1, Wiśniewski 1, B. Jurecki 1, M. Jurecki, Jurkiewicz 4, Syprzak 5, Daszek 5, Kus 1, Szyba.
Karne: 1/2
Kary: 6 min.
Dania: Landin 1 (13/40 - 33 %), Green - Christiansen 4, Mensah Larsen, Mortensen 2, Noddesbo, Svan 1, R. Toft Hansen 1, H. Toft Hansen, Mollgaard, Sondergaard 3, Hansen 10/2, Olsen 7, Damgaard.
Karne: 2/2
Kary: 6 min.
ZOBACZ WIDEO Włoszczowska na trasie. Zobacz co czeka Polkę (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Cholernie boli to co się stało w dogrywce, dopiero teraz do Czytaj całość