WP SportoweFakty: Co możemy uznać za zaskoczenie w fazie grupowej w Rio?
Jakub Bednaruk: Żadnych niespodzianek w fazie grupowej nie było poza jedną, czyli zamianą Francji na Kanadę. Poza tym w ćwierćfinałach znaleźli się ci, którzy mieli. Nie nazwałbym tego zaskoczeniem, ale Włosi prezentują formę nawet wyższą niż się spodziewałem. Ale nikt nie gra cały czas doskonale, takich naprawdę dobrych meczów to drużyny zagrały na razie jeden czy półtora. Właśnie Włosi zagrali pełne dwa mecze na bardzo wysokim poziomie, najwięcej ze wszystkich.
A nie zaskoczyło pana, że murowany faworyt i gospodarz Brazylia musiała bić się o awans do ostatniego gwizdka ostatniego meczu?
- Już nikt się nie boi Brazylii tak jak parę lat temu. Nie robi tak ogromnego wrażenia na rywalach jak kiedyś. Owszem, to są zawodnicy klasy światowej, ale nikt ich już nie postrzega jako bogów. Kiedyś w reprezentacji Brazylii było wszystko, co najnowsze, najciekawsze i najszybsze w siatkówce, a teraz wszyscy już tak grają. Bili się do końca, ale awansowali i teraz mają świetną drabinkę. Najpierw Argentyna, którą spokojnie pokonają i potem Rosja, która nie jest taka jak cztery lata temu. W sumie to czwarte miejsce bardzo im się opłaciło, mają całkiem łatwą drogę do finału.
Jak ocenia pan dyspozycję reprezentacji Polski po tych pięciu meczach?
- Brakuje mi trochę lewego skrzydła. Mateusz Mika nie będzie grał jak na mistrzostwach świata po tych ciężkich dwóch latach, musimy mieć tego świadomość. Rafał Buszek raz zagra fantastycznie, a raz słabiej. Michałowi Kubiakowi też zdarzają się słabsze mecze. A to jest kluczowa pozycja, wielkie turnieje wygrywa się lewym skrzydłem. Sam atakujący, nawet grający jak Bartek Kurek w meczu z Rosją, nie wystarczy.
A jakie są mocne strony polskiej reprezentacji?
- Jak się nakręcimy, jak wszyscy tak ruszą ławą, to nie ma na nas mocnych. Wtedy każde nasze zagranie to jest klasa światowa. Tak grając mamy szansę nawet na złoty medal, przecież to są już tylko trzy mecze. Ale musimy do tego mieć przyjęcie, bo bez niego mamy problemy właśnie z lewym skrzydłem. Dobrze to obnażył mecz z Rosją. A w fazie pucharowej już nikt nie będzie grał zachowawczo na zagrywce, wszyscy będą odpalali.
Jak pan, były rozgrywający, ocenia Grzegorza Łomacza?
- Gra bardzo porządną siatkówkę. Potrafi grać, ma momenty naprawdę rewelacyjne. Widać, że czuje się pewnie na boisku, a to jest ważne. Ma zaufanie trenera i ma tego świadomość. Z Rosją nikomu mecz nie wyszedł, bo nie przyjmowaliśmy, ale przy w miarę niezłym przyjęciu Grzesiek gra bardzo dobrze.
Temat ćwierćfinału igrzysk jako najważniejszego meczu tego roku jest przerabiany już od kilku miesięcy nieustannie, czy to nie będzie miało wpływu na postawę mentalną zawodników?
- Ja mam nadzieję, że najważniejszy to będzie ten w finale. Dziwi mnie, że od pół roku wszyscy, sztab, siatkarze, dziennikarze czy kibice mówią tylko o ćwierćfinale, jak by tam dalej nic nie było.
USA to zdaniem wielu najtrudniejszy rywal, na jakiego mogliśmy trafić.
- Przyznam, że też najbardziej ich nie chciałem z tych czterech ewentualnych. Czuję, że przegraliśmy to losowanie. Ale z drugiej strony czy jak byśmy wygrali tego piątego seta z Rosją i teraz mieli w ćwierćfinale Brazylię to byłoby lepiej? Wątpię. Tak czy siak, tu trzeba wygrywać z każdym, jak myśli się o medalu.
Co będzie najgroźniejsze u Amerykanów?
- Ich gra przez środek. Pierwsze tempo na przemian z atakami z szóstej strefy, to jest zabójcze. A oni grają to w doskonałym rytmie, często i mogą tym zajechać przeciwnika. Mam jednak nadzieję, że zagotuje się ich młody rozgrywający Micah Christenson. On jest chyba najsłabszym punktem tej drużyny i może nam pomóc.
A reszta par ćwierćfinałowych? Kto jest faworytem?
- Brazylia łatwo wygra z Argentyną, Rosja tak samo z Kanadą. Włochy również. Tylko nasz ćwierćfinał nie ma oczywistego rezultatu.
rozmawiała Ola Piskorska
ZOBACZ WIDEO "Halo, tu Rio": fawele - ciemna karta Brazylii
(źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)
Żegnaj Antigo!