- To był chyba najtrudniejszy oes na tym rajdzie. Mieliśmy 470 km ścigania po kamieniach każdej wielkości - od tych wielkości pięści, po te rozmiarów telewizorów. Cieszy nas, że jesteśmy na mecie, ale nie jesteśmy do końca zadowoleni z uzyskanego czasu - powiedział wyraźnie zmęczony Aron Domżała na mecie w Neom, po tym jak uzyskał siódmy czas.
Polska załoga we wtorek na trasie Rajdu Dakar złapała dwa "kapcie". Przy jednym z nich jednak za długo zwlekała z wymianą koła i ponownie skrzywiła drążek.
- Tym razem na szczęście zajęło nam to tylko pięć, może sześć minut, niemniej była to znacząca strata. W zasadzie wszyscy mieli przygody, poza Francisco Lopezem, który dojechał na metę bez żadnych kłopotów. To jest niewiarygodne i wszyscy nie możemy się nadziwić, jak tego dokonał? - zastanawiał się kierowca.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: sexy prezenterka TV wraca na boisko!
Chilijczyk wygrał trzeci etap z rzędu ze znaczącą przewagą i wrócił na pozycję lidera, którą stracił trzy dni temu. Trzeci czas wykręciła załoga w składzie Marek Goczał i Rafał Marton, którzy nie tylko w świetnym stylu przejechali oes, ale również pomogli rodakom z zespołu Monster Energy Can-Am. - Markowi należą się wielkie podziękowania. Spotkaliśmy się sto kilometrów przed metą i oddał nam jedno ze swoich zapasowych kół. Dzięki temu mogliśmy szybciej jechać i nie przejmować się brakiem "zapasu" - przekazał Domżała.
Nie był to jednak jedyny przypadek współpracy polskich załóg. Na neutralizacji, Domżała i Marton zatrzymali się, by pomóc Michałowi Goczałowi i Szymonowi Gospodarczykowi. - Mieli ten sam problem, co my w poniedziałek. Nie mogli odkręcić złamanego drążka, ponieważ wykrzywiły się śruby. Staraliśmy się pomóc, ale niestety nie było na to wiele czasu… - przyznał kierowca.
W klasyfikacji generalnej SSV liderem został Francisco Lopez, który ma 12 minut przewagi nad Austinem Jonesem i 38 minut nad Aronem Domżałą i Maciejem Martonem. Tuż za podium plasuje się Michał Goczał z Szymonem Gospodarczykiem, a jego brat Marek jest ósmy. - Jeśli pozostałe trzy odcinki będą tak trudne, jak ten dzisiejszy, to może być jeszcze bardzo ciekawie - zakończył Domżała.
W środę zawodnicy zmierzą się z trasą 10. etapu, który zabierze ich w podróż z Neom do Al-Uli. Tym razem, na piaszczystych drogach, główną trudność ma ponownie sprawiać nawigacja. Czy otwierający ponownie trasę Francisco Lopez po raz kolejny będzie niedościgniony, czy tym razem, któraś z podążających za nim załóg zdoła urwać kilka minut doświadczonemu Chilijczykowi? Na pewno stać na to przynajmniej kilka zespołów, ale poza umiejętnościami i prędkością musi też sprzyjać im szczęście.
Czytaj także:
Wyścigi F1 w Australii i Chinach przełożone
Obowiązkowe szczepienia dla kierowców w F1?