Już pierwszy etap rywalizacji w Katarze przyniósł sporo trudności. Robert Szustkowski zastępujący u boku Jarosława Kazberuka swojego syna Robina, mógł być jednak z siebie zadowolony, bo pomimo długiej przerwy od startów, na fotelu pilota poradził sobie doskonale. - Nie popełniliśmy większych błędów, ale nawigacja była bardzo skomplikowana i męcząca. Sytuacja zmieniała się czasem co 100, 200 metrów. To było bardzo wymagające i dlatego cieszę się, że we wtorek to ja będę prowadził, bo odpocznę od pilotowania i poczuję przyjemność z jazdy - przyznał zawodnik.
[ad=rectangle]
Dla duetu Lotto Team najważniejszy był fakt płynnej jazdy i bezawaryjnego przejazdu od startu do mety. Niektórym załogom przysporzyło to wiele kłopotów. – Za jedną ze ściętych wydm leżały dwa samochody, w tym bliźniaczy Raptor, prowadzony przez naszego katarskiego przyjaciela. Szkoda tego zawodnika, bo stan samochodu wskazywał na to, że dalej już nie pojedzie - relacjonował Jarosław Kazberuk.
Ze względu na duży ciężar Forda polska załoga musiała kilka razu spuszczać powietrze z opon, czego nie robiły lżejsze samochody rywali. Mimo straty około 10. minut na powtarzanie tej czynności, polski jedynak w klasie T2 zajmuje bardzo dobrą, ósmą lokatę. - Grunt to równe, płynne tempo i meta każdego dnia. Samochód jest odbudowany po Abu Dhabi Desert Challenge i sprawuje się znakomicie - komentował Szustkowski.
- We wtorek czeka nas prawdziwe wyzwanie, bo pokonamy 400 km odcinka specjalnego. To będzie trudne zadanie zarówno dla kierowcy, jak i pilota. Plan jest więc prosty: odpoczywamy, a skoro świt pełni zapału i skoncentrowani stajemy na starcie - zapowiedział z uśmiechem Kazberuk.