Ostatnia nadzieja Filipka. Czasu jest skrajnie mało!

Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Filipek Rutkowski
Archiwum prywatne / Na zdjęciu: Filipek Rutkowski

Trzecie badanie prenatalne miało być formalnością. Tymczasem wystarczyło jedno spojrzenie lekarza. Filipek cierpi na ciężką wadę serca. Potem było tylko gorzej. - Poczułam olbrzymią rozpacz - wyznaje mama Agnieszka Hess-Rutkowska.

W tym artykule dowiesz się o:

Anomalia Ebsteina. Ta wada stanowi 1 proc. wszystkich wad serca. Schorzenie może być łagodne lub umiarkowane, wtedy nie wymaga leczenia operacyjnego. Natomiast stopień wady u Filipka okazał się skrajny. Kolejny cios. Wymagana jest operacja. Bez niej nie ma mowy o przeżyciu.

Fatalne rokowania

Filipek urodził się przez cesarskie cięcie 17 września w Krakowie. Ważył ponad 2,5 kg, jednak olbrzymią część jego ciała stanowiły obrzęki. Od razu został zaintubowany i podłączony pod respirator. Szanse miał niewielkie, pielęgniarki ochrzciły noworodka.

- Przez wiele dni walczył o życie, a potem nie wiedzieliśmy nawet od czego zacząć ratowanie Filipka - opowiada Hess-Rutkowska.

ZOBACZ WIDEO: Polska medalistka olimpijska pomaga seniorom w czasie epidemii. "Jeździliśmy i pytaliśmy, kto jakiej pomocy potrzebuje"

Samo słowo ratunek przychodziło lekarzom z trudnością. Rokowania bowiem były fatalne.

- To nasze pierwsze dziecko, każdy wyobraża sobie, że wszystko będzie pięknie, a tutaj nagle okazało się, że trzeba działać błyskawicznie, aby ratować życie naszego synka. Najgorsze jest to, że w ciągu ostatnich tygodni ciąży wada się pogłębiała. Nie wiedzieliśmy, czy dziecko przeżyje, czy mam się z nim żegnać zanim się urodził - przyznaje mama.

Lekarze z USA na pomoc Filipkowi

Dziś chłopczyk jest opóźniony ruchowo, ale psychicznie rozwija się bez zastrzeżeń. Stan Filipka określa się jako średni z koniecznością szybkiej operacji. Tyle, że w Polsce nikt jej nie przeprowadzi. Dziecko zakwalifikowano do hospicjum.

Niedawno pojawiła się jednak ostatnia nadzieja na życie dla chłopczyka.

- Jesteśmy w kontakcie z lekarzami ze Stanów Zjednoczonych. Jeśli zbierzemy wymaganą kwotę, już w czerwcu moglibyśmy lecieć. O ile oczywiście sytuacja związana z pandemią nie przeszkodzi. W szpitalu w Pitsburgu, w którym będzie operowany Filipek, wstrzymano przyjęcia z zagranicy. Bez pieniędzy nie zaczniemy jednak nawet rozmawiać o konkretnym terminie. Lekarze z USA podkreślają, że operacja nie może czekać - tłumaczy Hess-Rutkowska.

Filipek ma wstawione sztuczne naczynie, tzw. zespolenie systemowo-płucne, które nie rośnie wraz z nim. Niedługo nie będzie pasowało do jego wagi. Oczywiście wielką przeszkodą są spore pieniądze. Koszt został oszacowany na 100 tys. dolarów. W tym jest 7-dniowy pobyt na OIOM-ie. Należy założyć, że pobyt będzie dłuższy. Koszt na OIOM-ie to 10 tys. dolarów za dzień.

- Dlatego też szacuję, że cena operacji i 2-tygodniowego pobytu w szpitalu to będzie około 800 tys. złotych. Do tego należy doliczyć koszt przelotu medycznego. który szacowany jest na 156 tys. euro. Przelot medyczny dlatego jest tak drogi, gdyż Filip nie ma żadnych rezerw tlenu we krwi. W trakcie rejsowego lotu normalnie zdrowym osobom spada saturacja i przyspiesza oddech. Filip już ma przyśpieszony oddech, a saturacja jest na poziomie 75 proc. - wyjaśnia zdesperowana mama.

Operacja polega na plastyce zastawki metodą stożka. Przeprowadzi ją zespół kardiochirurgów, którzy wymyślili tę metodę. Są pionierami. W Polsce, mimo chęci wybitnych kardiochirurgów, nie jest to możliwe. 

Sportowa pomoc

W pomoc Filipkowi włączają się także ludzie sportu. Najbardziej znanym jest rajdowiec Kajetan Kajetanowicz, który przekazał na licytację zestaw pamiątek.

Zachęcił też miłośników motorsportu o wielkich sercach do pomocy bezpośredniej na stronie fundacji SięPomaga, gdzie znajdują się szczegółowe informacje o cierpiącym chłopczyku (link-baner w początkowej części tekstu).

- Wyruszamy na ostatnią pętlę, jeszcze tylko kilka oesów do mety! - mobilizuje trzykrotny rajdowy mistrz Europy.

Naprawić serce

- Normalnego życia nasz syn już nigdy nie będzie mieć, ale ma szansę na to, że zachowa dwukomorowe serduszko. O to będą walczyć lekarze. To taka naprawa serca. Jeśli wszystko się uda, całe życie Filipka pójdzie do przodu. Oczywiście wydolności już nigdy nie będzie mieć, jak zdrowy człowiek, ale będzie mógł funkcjonować. W wyniku rehabilitacji po operacji, rozwój syna może być zbliżony do normalnego - zaznacza mama Filipka.

Dla niespełna rocznego chłopczyka to ostatnia szansa na ratunek. Zostało niewiele czasu. Całość środków trzeba zebrać do 27 maja. Brakuje jeszcze 200 tys. zł.

Źródło artykułu: