Łukasz Kuczera z Nyiregyhazy
Do wypadku Łukasza Habaja doszło tuż przed końcem odcinka testowego Napkor, który liczył 3,9 km. W ostatnim zakręcie Polak nie zmieścił się na drodze i wypadł z trasy. Niestety, w tym miejscu mamy znaczące obniżenie terenu, przez co uszkodzenia w jego Skodzie Fabii R5 są spore.
- Jesteśmy cali. To najważniejsze - powiedział Habaj po porannej przygodzie. - Chcieliśmy wyczuć warunki. Jechaliśmy na limicie i najwidoczniej przesadziliśmy - dodał.
Czytaj także: Robert Kubica chwali zmiany w F1 w roku 2021
- Tak naprawdę trudno powiedzieć, co się wydarzyło. Wszystko potoczyło się bardzo szybko. Straciłem panowanie nad samochodem na hamowaniu. Nie było żadnych znaków, że tracimy przyczepność. Tak jak powiedziałem, byłem zbyt agresywny w tym fragmencie trasy i nie mogłem już nic zrobić - wyjaśnił.
ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski i Jose Mourinho w jednym klubie? "Potrafi budować relacje z zawodnikami"
Czasy z odcinka testowego decydują o kolejności startu kierowców na pierwszym etapie. Ponieważ Habaj go nie ukończył, zostanie sklasyfikowany na samym końcu stawki ERC i jako ostatni rozpocznie zmagania w Rajdzie Węgier. Nie ułatwia mu to walki o tytuł mistrza Europy, bo na błotnistych i wilgotnych oesach warunki będą się pogarszać z minuty na minutę.
Habaj w tej chwili zajmuje drugie miejsce w klasyfikacji generalnej mistrzostw Europy. Do prowadzącego Chrisa Ingrama traci 19 punktów. Aby zdobyć tytuł, musi wygrać i liczyć na potknięcie Brytyjczyka.
Czytaj także: Kłótnia szefów Ferrari i Red Bull Racing
- Nie wiem, czy będziemy w stanie kontynuować udział w rajdzie. Jest na to szansa, bo mamy wszystkie części, by naprawić samochód. Mechanicy właśnie próbują go zabrać z miejsca wypadku. Powiedzieli, że jeśli nadwozie i klatka bezpieczeństwa nie zostały uszkodzone, to mogą zdążyć z odbudowaniem rajdówki - podsumował Habaj.
Pierwszy oes Rajdu Węgier zaplanowano na piątkowy wieczór.