Płatna współpraca z Orlen
- Najważniejsze jest to, żeby dać sobie szansę, żeby spróbować. Jak pomyślisz "Też bym tak chciał", to pójdź i spróbuj – twierdzi Kamil Otowski, polski mistrz paraolimpijski wpływaniu, którego historia w 100 proc. potwierdza prawdziwość tych słów.
Miał być bramkarzem, został pływakiem
- Sport tak naprawdę od zawsze był w moim życiu pod tym względem, że mój brat trenował piłkę nożną. Cały czas łapałem od niego sportowe bakcyle: oglądanie wspólnie mistrzostw świata, mistrzostw Europy czy kibicowanie Legii Warszawa. Pamiętam pierwsze załamanie,kiedy [...] zorientowałem się, że jednak tym bramkarzem nie będę, tak jak mój brat, bo jednak trudno było skakać w bramce – wspomina reprezentant Polski.
Jak wielu nastolatków, także Kamil chciał w młodości zostać gwiazdą piłkarskiej murawy. Nie planował jednak seryjnego zdobywania bramek ku uciesze tłumów – pragnął iść w ślady starszego brata i zostać golkiperem. Jak się miało dopiero okazać, nie było to możliwe – zdiagnozowano u niego wrodzoną neuropatię (typu CMT2), która skutkuje niedowładem czterokończynowym i zanikiem mięśni.
- U mnie ta choroba tak szybko postąpiła. Po prostu w ciągu roku przestałem chodzić. To był szok dla rodziców, dla mnie na pewno. Raptem coś mi odchodzi, coś poszło w dal i to już się nie wróci – przywołuje obrazy z przeszłości.
Młody sportowiec nie poddał się jednak i znalazł dla siebie niszę, w której mógł rywalizować.
- Pojawiło się to pływanie. Tam nagle właśnie ta grawitacja mi nie przeszkadzała. Wszystko stawało się prostsze w wodzie [...]. I weszło po prostu od razu w normę: te 2–3 razy w tygodniu na basen, jeżdżenie. Potem się przerodziło w trenowanie codziennie, a potem dwa razy dziennie i tak przyniosło. Złoto olimpijskie. Mazurek Dąbrowskiego. Ten orzeł na piersi to jest coś wspaniałego. Ja czuję to, że ja reprezentuję wszystkich, więc jestem z tego powodu dumny, bo to... brakuje słów. To jest takie spełnienie wszelkich marzeń – opowiada olimpijczyk.
Dzisiaj Kamil to wielokrotny mistrz paraolimpijski i medalista mistrzostw świata w pływaniu.Jego największym osiągnięciem jest podwójne złoto olimpijskie z Paryża w stylu grzbietowym na dystansie 100 i 50 metrów, które zdobył po latach żmudnych treningów. To jednak nie wszystko – Kamil może pochwalić się także medalami mistrzostw Europy i ustanowieniem kilku rekordów w swojej kategorii. Za zasługi został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, czyli drugim pod względem starszeństwa odznaczeniem cywilnym w Polsce.
Jego historia to dowód na to, że marzenia są w zasięgu ręki, jeśli tylko nie brak nam determinacji. Oczywiście nie może zabraknąć także odpowiedniej infrastruktury, trenerów i pieniędzy – bez tego nawet największy hart ducha na nic.Dlatego też trzeba bardzo docenić inicjatywy, które pozwalają młodym sportowcom, także tym z niepełnosprawnościami, rozwijać swoje umiejętności.
Jedną z nich jest program Sportowy ORLEN, w ramach którego kluby i akademie sportowe z całej Polski mogły ubiegać się o wsparcie finansowe w wysokości nawet 100 tysięcy złotych. Projekt promuje sport jako fundament zdrowego stylu życia i narzędzie przeciwdziałania problemom, takim jak otyłość czy brak aktywności fizycznej wśród młodzieży.
Pomysłodawcy tej idei są zdania, że sukces zaczyna się od pierwszych kroków stawianych w małych klubach sportowych, gdzie dzieci i młodzież rozwijają wytrwałość, uczą się współpracy i przełamują własne ograniczenia. Przypadek Kamila przyznaje im rację. Sam zawodnik jest członkiem Polskiej Kadry Narodowej i na własnej skórze przekonał się, jak ważne jest wsparcie sponsorów.
Piłka? Tak, ale w innym kształcie
Pomimo sukcesów w pływaniu Kamil nigdy nie zapomniał o miłości do sportów drużynowych. Los sprawił, że trafił do drużyny… rugby na wózkach. Czyli jednak piłka, chociaż w trochę innym kształcie.
- Po igrzyskach w Tokio pojechałem na trening na AWF i akurat się tak złożyło, że był trening kadry narodowej w rugby na wózkach. Mnie koleżanka zaczepiła, czy nie miałbym ochoty przyjść na ten trening. Na następny dzień pojawiliśmy się na tym treningu, żeby w ogóle się spróbować. Daliśmy sobie szansę i od pierwszego razu, kiedy dotknąłem piłki,usiadłem na wózku i zacząłem śmigać po parkiecie, to się w tym zakochałem – z uśmiechem opowiada mistrz z Paryża.
Kamil bardzo poważnie traktuje nową dyscyplinę i chciałby ze swoją drużyną pojechać na Igrzyska Paraolimpijskie, żeby i tam powalczyć o medale.
- Wiem, że to jest zupełnie inny orzech do zgryzienia tak naprawdę, bo nie wszystko ode mnie zależy. To nie jest sport indywidualny. Trzeba budować kolektyw i moim celem jest, żeby – nieważne, czy to będzie za cztery lata, czy za osiem – ale chciałbym z tą kadrą po prostu polecieć na igrzyska paraolimpijskie. I to jest moje marzenie – podkreśla z determinacją.