To może być początek światowej afery antydopingowej. Z ustaleń amerykańskich i niemieckich dziennikarzy wynika, że troje chińskich pływaków, którzy w 2021 roku mieli pozytywne wyniki badań antydopingowych, zdobyło potem mistrzostwo olimpijskie. Ustalono, że Światowa Agencja Antydopingowa (WADA) - której szefem jest Witold Bańka - nie podjęła działań.
Na dopingu miało zostać złapanych aż 23 czołowych chińskich pływaków. Dziennikarze dodają, że sprawę miano zatuszować, a wszystkiemu w milczeniu przyglądała się WADA. Chodzi o tajny dokument, który był przygotowywany pod nadzorem chińskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Instytucja ta zadbała o to, by nikt nie dowiedział się o jednej z największych w historii sportu aferze dopingowej. Prawda wychodzi na jaw ponad trzy lata po wykryciu dopingu.
Dziennikarze "New York Timesa" dodają, że film ARD dotyczący afery "może utrzymywać światowy sport w napięciu jeszcze długo po tegorocznych igrzyskach". Ustalenia mają podważać walkę o czysty sport i obciążają WADA.
ZOBACZ WIDEO: Emerytura Gortata z NBA wynosi 33 tys. zł? "Te dane są dostępne"
Chińskie gwiazdy na dopingu?
We wrześniu 2023 roku redakcja ARD otrzymała 31-stronicowy raport z dochodzenia, który został stworzony przez chińską agencję antydopingową (CHINADA). Dokument został zweryfikowany w kilku źródłach. I podważa on zaufanie do światowej organizacji.
- To wymaga zaufania. Jeśli jednak je stracisz, reputacja organizacji szybko się pogorszy. W takiej sytuacji byłaby to tragedia dla WADA - powiedział były dyrektor generalny światowej antydopingówki, David Howman.
Do kontroli doszło podczas zawodów w Shijiazhuang. Według raportu, na dopingu byli m.in. późniejsza dwukrotna mistrzyni olimpijska Zhang Yufei, a także inni złoci medaliści: Wang Shuan i Yang Junxuan oraz Qin Haiyang, czołowy pływak globu.
Qin Haiyang i Zhang Yufei to w Chinach supergwiazdy. Mają ambicje polityczne i są członkami Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych. Gdyby na jaw wyszło, że złamali przepisy, ich kariera i reputacja runęłyby momentalnie. Wśród przyłapanych było trzynastu uczestników igrzysk w Tokio. Do tego trzech sportowców nie miało 18 lat.
Doping przez skażone potrawy
Zawsze znajdywano tę samą substancję: trimetazydynę (TMZ), czyli zakazany lek kardiologiczny. To właśnie ten środek wykryto u rosyjskiej łyżwiarki figurowej Kamili Walijewej, która została zawieszona na cztery lata. Chińczycy za złamanie przepisów nie musieli odpowiadać.
Chińskie ministerstwo tłumaczyło, że pozytywne przypadki były spowodowane skażeniem pożywienia w hotelowe kuchni w Shijiazhuang. Ślady miano wykryć na okapie, pojemnikach na przyprawy czy odpływie. Wątpliwości budzi jednak to, że wykryto je dwa miesiące po rozegraniu zawodów. Nie zaprezentowano jednak żadnych dowodów na potwierdzenie tej tezy.
Do tego nie wyjaśniono, w jaki sposób w kuchni znalazła się osoba, która miała dostęp do trimetazydyny. Według chińskiego raportu najbardziej prawdopodobny scenariusz to "podawanie z pojemnika z przyprawami na patelnię lub rondla, a stamtąd do posiłków sportowców". I na tej podstawie ustalono, że zakazana substancja dostała się do organizmów pływaków bez ich wiedzy. WADA te tłumaczenia miała przyjąć bez wahania i nie przeprowadziła żadnego niezależnego dochodzenia.
WADA nie rozpoczęła śledztwa
Powód? Według śledztwa był to "brak podstaw do kwestionowania decyzji CHINADA". "Na podstawie danych z analizy nie widzimy podstaw aby kwestionować wyjaśnienia dotyczące skażenia" - przekazano w komunikacie WADA, który wysłano dziennikarzom ARD. Dodano, że w organizmach zawodników wykryto "niskie stężenia i zmienne wartości" środka dopingującego. WADA twierdzi, że postępowała zgodnie ze swoimi przepisami.
Z kolei z oświadczenia CHINADA wynika, że "nie doszło do żadnych naruszeń przepisów antydopingowych i nie ma potrzeby podejmowania działań". Pytania dotarły też do Światowej Federacji Pływania, ale ta zasłoniła się koniecznością zachowania tajemnicy.
Tłumaczenia Chińczyków brzmią nierealistycznie. Na zlecenie dziennikarzy toksykolog sądowy i farmaceuta Fritz Soergel przeprowadził eksperyment, z którego wynikło, że przedstawiony scenariusz jest "skrajnie mało prawdopodobny".
Z ustaleń redakcji wynika, że pozytywne przypadki zostały prawidłowo wprowadzone do oficjalnego systemu raportowania ADAMS, ale nie zgłoszono naruszenia przepisów. Zamiast tego wszczęto wewnętrzne chińskie dochodzenie. W ten sposób uniknięto publicznego ogłoszenia sprawy i ukarania sportowców.
Zawodnicy mogli bez przeszkód startować w olimpijskich kwalifikacjach, a potem igrzyskach. WADA nie złożyła żadnego odwołania w tej sprawie. - Było oczywiste, że doszło do naruszenia przepisów antydopingowych. WADA, jako najwyższy organ kontrolny w światowym sporcie, powinien zainterweniować - powiedział prawnik Thomas Summerer.
Takie zachowanie Światowej Agencji Antydopingowej może dziwić. Jej szef - Witold Bańka - wielokrotnie podkreślał, jak ważna jest walka z dopingiem. Polak szefem WADA jest od 2020 roku i od tego czasu był przeciwnikiem startu Rosjan w igrzyskach olimpijskich. Jak sam mówił, "jest sceptyczny i zaniepokojony praktykami antydopingowymi stosowanymi przez Rosję".
W Rosji istniał finansowany przez państwo system dopingowy, z którego korzystali najlepsi zawodnicy w kraju. To dało dziesiątki medali podczas igrzysk olimpijskich w Soczi. - Myślę, że skandal z udziałem rosyjskim sportowców zmienił ogólnie podejście do dopingu. Był to duży szok dla środowiska sportowego - mówił Bańka podczas sympozjum WADA w Lozannie.
Jest reakcja WADA
Na śledztwo dziennikarzy "The New York Times" i telewizji ARD zareagowała WADA, która na swojej stronie internetowej opublikowała oświadczenie. Informacje o tuszowaniu dopingu nazwała "wprowadzającymi w błąd i potencjalnie zniesławiającymi". W serwisie X wpis WADA dalej podał jej szef, Witold Bańka.
Dodano, że w czerwcu 2021 roku WADA została poinformowana o decyzji CHINADA. "Jak zawsze WADA dokładnie zapoznała się z decyzją i w tym przypadku zażądała pełnych akt sprawy. Zebrane zostały dodatkowe, niepublikowane informacje i odbyto konsultacje z ekspertami naukowymi. Sprawdzono czy niskie dawki wykrytego środka mogłyby przynieść korzyści sportowcom podczas zawodów pływackich" - czytamy.
Działania te trwały kilka tygodni. Stwierdzono, że inspektorzy WADA nie mogli prowadzić swojego dochodzenia w Chinach z powodu ekstremalnych ograniczeń obowiązujących w związku z pandemią Covid-19. "WADA ostatecznie stwierdziła, że nie jest w stanie obalić tezy, że źródłem TMZ w organizmach pływaków było zanieczyszczenie. Biorąc pod uwagę szczególne okoliczności domniemanego skażenia, sportowcy nie zostali uznani za winnych. Odwołanie nie było uzasadnione" - dodano.
- Departament Naukowy WADA dokładnie przeanalizował tę sprawę w czerwcu i lipcu 2021 roku. Rzeczywiście, pozyskaliśmy nawet nowe informacje na temat TMZ od producenta i przetestowaliśmy kilka scenariuszów skażenia. Doszliśmy do wniosku, że nie ma konkretnych podstaw do jego zakwestionowania - powiedział dyrektor WADA ds. nauki i medycyny, prof. Olivier Rabin.
Dodał on, że u chińskich sportowców w tamtych dniach wykonano kilka badań, a wyniki wahały się między ujemnymi i dodatnimi.
- Na każdym etapie przestrzegaliśmy wszelkich należytych procedur i skrupulatnie badaliśmy każdy trop i linię dochodzenia w tej sprawie. Z posiadanych przez nas danych jasno wynika, że nie próbowano ukrywać pozytywnych wyników testów, gdyż władze chińskie w zwykły sposób informowały o nich. Brak jakichkolwiek wiarygodnych dowodów - powiedział dyrektor ds. wywiadu i dochodzeń WADA, Gunter Younger.
Czytaj także:
Mistrz olimpijski wraca na kort po kontuzji
Włodarczyk nagle zmieniła plany. "Jestem na to za stara"