Gorzkie słowa Justyny Kowalczyk o reprezentantach Polski. "To wielka porażka"

PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Justyna Kowalczyk
PAP / Grzegorz Momot / Na zdjęciu: Justyna Kowalczyk

Justyna Kowalczyk w gorzkich słowach skomentowała postawę reprezentantów Polski w narciarstwie biegowym, którzy nie zdecydowali się na rywalizację olimpijską w biegu na 30 km techniką klasyczną.

Justyna Kowalczyk to jedyna reprezentantka Polski w narciarstwie biegowym, która podczas igrzysk olimpijskich zdecydowała się na start na "królewskim" dystansie. W niedzielę zajęła w nim czternaste miejsce.

- To, że jestem jedyną reprezentantką Polski na królewskim dystansie, jest dla mnie bardzo przykre. To wielka porażka. Jak byłam młoda, to moim marzeniem było wystąpić na takim dystansie na igrzyskach olimpijskich. Reprezentanci Polski mieli taką szansę, ale słyszałam, że przygotowują się do... Pucharu Świata w Lahti. To dla mnie bardzo przykre - stwierdziła Justyna Kowalczyk.

- Wiem, że nasi reprezentanci nie chcą rozczarowania, nie chcą słyszeć od dziennikarzy pytań, dlaczego zajęli końcowe miejsca, a później czytać w internecie komentarze. Ale to nie o to chodzi. Ktoś może ci pisać, że jesteś na wycieczce albo jakieś inne pierdoły, ale to nie ma znaczenia. Chodzi o to, żeby wystartować i zmierzyć się z rywalami. Australijczycy startują, a Polacy nie. To dla mnie dziwne - oceniła.

Polka ze śmiechem opowiedziała też o rozmowie z jedną z rywalek, która startowała na igrzyskach w Pjongczangu.

- Jest tu taka Iranka (Samaneh Beyrami Baher - przyp. red.), dziewczyna, która kilka lat temu zwariowała na moim punkcie. Pytałam się jej, w jakich konkurencjach startuje. Odpowiedziała, że tylko w sprincie, bo innych dystansów by nie przebiegła - skomentowała.

W polskim narciarstwie biegowym Justyna Kowalczyk dostrzega jednak kilka talentów. - Dwa albo trzy razy w życiu widziałam Elizę Rucką. Wygląda dobrze na nartach. Jej sposób biegania, sposób walki, jej sylwetka - jest szczupła i niewysoka. Tylko teraz musi przeskoczyć dwa poziomy dalej. Musi się wyrwać z polskiej filozofii i zacząć porządnie pracować. Jest też bardzo osławiona sprinterka Monika Skinder, która musi popracować nad ciałem, ale ma bardzo duże predyspozycje siłowo-koordynacyjne - oceniła.

- Ale to wszystko młode dziewczynki, które muszą ruszyć. Na razie wygląda to tak, że jestem ja, Sylwia Jaśkowiec, długo, długo nic i te dwie młode. Może jak skończymy z Sylwią kariery, to będzie dobrze dla całej reszty, bo będą musiały się zmobilizować. A wśród mężczyzn na uwagę zasługują oczywiście bracia Kamil Bury i Dominik Bury, którzy startują tu w Pjongczangu - podkreśliła.

Sama Kowalczyk nie chciałaby jednak zajmować się szkoleniem. Uważa, że nie ma do tego predyspozycji.

- Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że nie nadaję się na pracę trenerską, bo jestem zbyt wymagająca. Wymagam od siebie i wszystkich naokoło. Jestem po prostu heterą. A hetery są dobre, ale na takich samych ludzi - zaznaczyła.

- Wiem, że w polskiej kadrze bardzo żałuje się tego, że odszedł trener Miroslav Petrasek. A właściwie tego, że go wykolegowano. I wiem, że żałują praktycznie wszyscy, którzy z nim pracowali - dodała.

Michał Bugno z Pjongczangu

Autor na Twitterze:

ZOBACZ WIDEO: Maciej Kot: Bardzo chciałbym, żeby trener Horngacher został. Należy mu się wysoka podwyżka

Źródło artykułu: