Polska biathlonistka jechała do Korei wiedząc, że po igrzyskach zakończy karierę. Marzyła, by odejść ze sportu z olimpijskim medalem w ręku, jednak podium okazało się nieosiągalne. W sprincie, biegu pościgowym i biegu indywidualnym na 15 kilometrów Nowakowska zajmowała odległe miejsca, do biegu masowego nie zdołała się zakwalifikować.
31-letnia biathlonistka poczuła się osobiście dotknięta napływającymi z kraju komentarzami "hejterów", którzy polskich olimpijczyków określali mianem turystów. Na Instagramie opublikowała filmik, w którym dobitnie powiedziała, co myśli o osobach wyrażających takie opinie.
- Wszystkim tym, którzy twierdzą, że przyjechaliśmy tu na wycieczkę, to wam powiem, że w du*** byliście i gó*** widzieliście, sorry - te słowa lotem błyskawicy obiegły całą Polskę i były komentowane przez kilka kolejnych dni. Jedni przyznawali Nowakowskiej rację i uważali, że miała prawo do tak ostrych słów, zdaniem innych zawodniczka klubu AZS-AWF Katowice zaprezentowała postawę i język niegodne olimpijczyka.
Teraz, w rozmowie z "Przeglądem Sportowym", Nowakowska przyznaje się do błędu. - Biję się w piersi, drugi raz bym tego nie powiedziała, to było niepotrzebne - mówi. Dodaje przy tym, że wciąż jest w szoku, jak wielu ludzi "czeka na porażkę i później zaczyna jazdę".
Nasza reprezentantka miała szansę zamknąć usta wszystkim swoim krytykom w kończącej olimpijskie zmagania biathlonistek sztafecie. Po trzech zmianach Polki niespodziewanie prowadziły, jako ostatnia na trasę ruszyła właśnie Nowakowska. Niestety, nie zdołała utrzymać się w czołowej trójce i linię mety minęła jako siódma.
Polka przyznaje, że ruszając na trasę była świadoma, jak trudne czeka ją zadanie. Musiała walczyć z lepszymi od siebie zawodniczkami, jak Białorusinka Daria Domraczewa czy Szwedka Hanna Oeberg. I nie była w stanie tej walki wygrać.
- Wiedziałam też, że jeśli ja zrobię swoje i one także, to okaże się za mało. Musiałoby się zdarzyć coś jeszcze. Wzięłam jednak tę zmianę, bo ktoś musiał. Teraz do końca życia będę myśleć, czy mogłam zrobić coś więcej. Okazało się, że wszystko co mam, to za mało, a to najbardziej boli sportowca. Przykro mi - powiedziała "Przeglądowi Sportowemu".
- Ogólny obraz jest jednak taki, że zaczęłam pierwsza, skończyłam siódma, więc teraz mam klękać i przepraszać, bo wszystko zniszczyłam - dodała srebrna i brązowa medalistka mistrzostw świata w Kontiolahti sprzed trzech lat. - "Zabrałaś medal Polsce" - tak przeczytałam. Co mam teraz zrobić? Biorę to na klatę - podkreśliła.
ZOBACZ WIDEO Mieszkają najwyżej w Polsce, są dumni z Kamila Stocha. Zobacz reportaż z Zębu