Nasza reprezentacja wywalczyła medal na igrzyskach w konkursie drużynowym po raz pierwszy w historii.
Adam Małysz w rozmowie z TVP nie krył radości. Choć liczył na lepsze miejsce, niż trzecie.
- Robota dobrze wykonana. Wiedzieliśmy od początku, że Norwegowi i Niemcy są bardzo silni. Przebłyski mieli Słoweńcy, Japończycy i Austriacy. Po pierwszej serii było widać, że walka o medale rozegra się pomiędzy nami, Niemcami i Norwegami. Była chęć walki o najwyższe miejsce, do końca wierzyliśmy, że może być wyższe miejsce. Ale jest medal, to się liczy - komentuje Małysz.
Były świetny skoczek przyznaje, że z emocji bolał go brzuch. Zawody obserwował wspólnie z Piotrem Żyłą.
- W brzuch tak mnie kręciło, że szkoda mówić. Emocje były takie, że trenerzy przed skokiem Kamila Stocha pytali Grześka Sobczyka (asystent trenera Stefana Horngachera - red) czy już wymiotował - uśmiecha się Małysz.
- Ciut zabrakło do srebrnego medalu, ale trzeba się cieszyć. Te emocje, to co się stało, dopiero do nas dotrze - kończy Małysz.
Złoty medal wywalczyli Norwegowie, drudzy byli Niemcy.
ZOBACZ WIDEO Największa sensacja Zimowych Igrzysk Olimpijskich? "Takie przypadki są potwornie rzadkie"