Pjongczang 2018. Ta ostatnia nadzieja. Konkurencja dla polskich biathlonistek

Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Weronika Nowakowska
Getty Images / Matthias Hangst / Na zdjęciu: Weronika Nowakowska

Jeśli gdzieś jeszcze szukać olimpijskich medali w biathlonie, to raczej tylko w tym biegu. Polki wystartują na 15 km, czyli dystansie, na którym szło im szczególnie dobrze. To w tej konkurencji dochodzi do największych niespodzianek.

Pokrótce - bieg indywidualny to sprawdzian zupełnie inny od dotychczasowych. Z pozoru nic nadzwyczajnego, zawodniczki cztery razy stają na strzelnicy. Pomyłka nie wysyła ich jednak na karną rundę, a do czasu doliczana jest aż minuta. Te zasady premiują biathlonistki z celnym okiem. Najlepsze biegaczki w stawce rzadko odrabiają dodatkowe dwie-trzy minuty. "Czyste" strzelanie przy niezłej postawie na trasie prawie zawsze daje miejsce w czubie.

Biało-Czerwonym nie trzeba przypominać recepty na sukces w tej konkurencji. Na ostatnich trzech igrzyskach Polka za każdym razem kończyła ten bieg w dziesiątce. Krystyna Guzik i Weronika Nowakowska zbliżyły się nawet do podium. Ta pierwsza, 12 lat temu w Turynie, jako szerzej nieznana biathlonistka zajęła rewelacyjną piątą lokatę i długo nie potrafiła przebić tego wyniku. W 2010 roku Nowakowskiej brakło do medalu jednego strąconego krążka. Jedyną pomyłkę zaliczyła na ostatnim strzelaniu i była piąta. Zresztą w Vancouver doskonale pobiegła też druga z Polek, Agnieszka Cyl. Nigdy przedtem, ani potem nie zbliżyła się do siódmej lokaty z kanadyjskich tras.

To tylko jeden z przykładów, że w biegu indywidualnym często liczą się zawodniczki z drugiego planu. Po krążki w Soczi sięgały Nadieżda Skardino i Selina Gasparin, w Vancouver reprezentująca Kazachstan, Jelena Chrustalewa. Na żadną z nich nie stawiano złamanego grosza.

Niestety, optymizm budujemy głównie na wydarzeniach z przeszłości. Jak dotąd, Polki poniosły klęskę w Pjongczangu, pod każdym względem. Męczyły się na trasie, biegały wolno, serwismeni nie trafiali ze smarami, na strzelnicy spisywały się przeciętnie bądź słabo. Najlepsza z nich - Nowakowska - w obu startach pomyliła się po dwa razy. Jak na wietrzną loterię - nie tak tragicznie. Przy słabej formie biegowej o czołowych lokatach nie mogło być jednak mowy, kręciła się wokół 30. miejsca. Na trzeźwo, niewiele wskazywało na medal, ale już na pewno nic nie zapowiadało tak niskich lokat.

ZOBACZ WIDEO Jagna Marczułajtis: Czwarte miejsce na igrzyskach to największy ból

- Broniłam się strzelaniem, ale na trasie nie jest dobrze. Nie biegnę swojego, nie mam pełnej kontroli organizmu, nie mam jazdy. W środę bieg indywidualny, modlę się o powrót pełni sił i zmianę pogody bo w tych warunkach jestem bezsilna - pisała na Facebooku Nowakowska. Reszta Polek też statystuje. Strzelają Panu Bogu w okno i jeśli znacząco się nie poprawią, to w biegu indywidualnym będą ponownie okupować drugą połowę stawki.

Jest jeszcze jeden powód, by postarać się na 15 km. Monika Hojnisz i Magdalena Gwizdoń raczej zakończą swoje indywidualne występy i skoncentrują się na sztafecie. Nowakowska i Guzik mają jeszcze, małe bo małe, ale wciąż realne szanse na znalezienie się w "30" najlepszych olimpijek. Wówczas choć częściowo uratowałyby mocno nadszarpnięty wizerunek polskiego biathlonu i zakwalifikowałyby się do ostatniej rywalizacji - ze startu wspólnego. By tak się stało, muszą zająć miejsce co najmniej w dwudziestce biegu indywidualnego.

Źródło artykułu: