Trzecie miejsce w konkursie Pucharu Świata w Willingen i powrót do świadomości kibiców, którzy w niego zwątpili. A takich, co kojarzyli go już tylko z radosnych wypowiedzi było naprawdę wielu. Na kilkanaście dni przed rozpoczęciem Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu Piotr Żyła znów pokazał, że może rywalizować z najlepszymi.
Sobotni konkurs o złoty medal na normalnej skoczni 31-latek obejrzał jednak z pozycji kibica. Czy wróci do składu na zawody na dużym obiekcie, a także na rywalizację drużynową? Wcale nie można tego wykluczyć.
Chociaż na treningach Żyła prezentował się przyzwoicie, to przy świetnych skokach innych polskich reprezentantów widoczna była duża dysproporcja. Stefan Horngacher zdecydował się więc odstawić doświadczonego zawodnika na boczny tor. Mógł zgłosić tylko czterech skoczków, ktoś musiał odpaść.
- Nie chcę mi się gadać... - powiedział do dziennikarzy w Pjongczangu, którzy chcieli zapytać go o uczucia po ogłoszeniu składu na konkurs na normalnej skoczni. I choć odmówił wypowiedzi, jego zachowanie mówi wiele.
Żyła mógł odczuwać pewne deja vu. Cztery lata wcześniej jechał do Soczi jako pewny punkt polskiej drużyny, nawet jako kandydat do wysokiego miejsca w konkursach indywidualnych. Rzeczywistość okazała się brutalna - po słabych skokach na treningu Łukasz Kruczek nie zgłosił go do rywalizacji, co wyraźnie go podłamało.
Kilka dni później to jednak on znalazł się w składzie na konkurs drużynowy. Mimo gorszej odległości w pierwszej kolejce, w drugiej serii poszybował poza granicę 130 metrów, udowadniając, że zawsze trzeba się z nim liczyć. Biało-Czerwoni jednak medalu nie wywalczyli.
Teraz sytuacja może się powtórzyć i wiślanin ponownie może wskoczyć do składu. O wszystkim zadecyduje postawa na treningach na dużej skoczni. Znając styl Piotra Żyły można zakładać, że Polak będzie się lepiej spisywał na większym obiekcie. Tym bardziej, że sam Stefan Horngacher przekonuje, że jego zawodnik jest w dobrej formie.
- Jest w dobrej formie. Na normalnej skoczni być może nie był jeszcze dostatecznie obudzony i stąd miał pewien problem z najazdem. Teraz jednak na pewno jest gotowy na dużą skocznię. Myślę, że może nam pomóc odnieść na niej sukces - skomentował Austriak w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Także Jan Szturc jest przekonany, że dla Żyły to nie koniec igrzysk olimpijskich. Z jego wiedzy wynika, że zawodnik jest bojowo nastawiony przed treningami na dużym obiekcie. - Dochodzą do mnie z Korei pozytywne informacje, że decyzja Horngachera wcale go nie zdołowała. Ma o co walczyć, bo wciąż jest kandydatem do startu na dużej skoczni oraz w konkursie drużynowym - przekonywał kilka dni temu pierwszy trener Adama Małysza.
Mimo braku awansu do drugiej serii na normalnej skoczni, pozycja Dawida Kubackiego wydaje się niezagrożona, podobnie jak Kamila Stocha i Stefana Huli. Wydaje się więc, że największym rywalem Żyły w walce o miejsce w drużynie będzie Maciej Kot, prywatnie jego najbliższy kolega.
Skład polskiego zespołu na sobotni konkurs indywidualny na dużej skoczni powinien zostać ogłoszony w czwartek.
ZOBACZ WIDEO Przemysław Babiarz: Sobotni konkurs był jak zimne piekło. Jestem pełen szacunku i współczucia dla skoczków