Jak poinformował "Business Insider", organizatorzy Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pjongczangu zadbali o zdrowie i samopoczucie sportowców. W tym celu nabyli aż 110 tys. prezerwatyw. Oznacza to, że średnio na jednego sportowca przypadać będzie 37 sztuk.
Nigdy wcześniej w historii igrzysk nie zapewniono olimpijczykom aż takiej liczby kondomów. Ich wartość oszacowano na 94 tys. dolarów. Część z nich sportowcy otrzymają od razu. Pozostałe będą dostępne w specjalnych koszach, które będą zlokalizowane na terenie wioski olimpijskiej. Znajdą się one też w centrum prasowym oraz na arenach zmagań.
Po raz pierwszy prezerwatywy rozdawano sportowcom podczas letnich igrzysk olimpijskich w 1988 roku. Od tego czasu zapotrzebowanie na nie w trakcie imprezy wzrosło. Przed czterema laty, gdy sportowcy rywalizowali w rosyjskim Soczi, organizatorzy przygotowali 100 tys. kondomów.
Skąd wzrost zapotrzebowania o 10 tys. w ciągu czterech lat? Organizatorzy ZIO w Pjongczangu tłumaczą to powstaniem Tindera i pokrewnych mu aplikacji. Sprzyjają one szybkiemu nawiązywaniu kontaktów. Potwierdzają to statystki ze zmagań w Rio de Jainero w 2016 roku. Wtedy w mieście odnieście odnotowano ogromny wzrost aktywności, jeśli chodzi o Tindera (129 proc.).
Nawet sportowcy nie ukrywali, że w przerwach między zmaganiami korzystają z aplikacji randkowych. - Wielu z nas korzystało z Tindera podczas igrzysk, to fakt - powiedział wprost judoka Marcus Nyman, który brał udział w IO w Brazylii.
ZOBACZ WIDEO Zbigniew Bródka chorążym reprezentacji. "To zaszczyt, ale przed Soczi bym odmówił"