Jeśli na spotkanie z mistrzem Polski przyjeżdża trzecia drużyna w kraju, to można spodziewać się interesującego pojedynku. Starcia Łomży Vive z Azotami Puławy ostatnimi czasy były niezwykle wyrównane, często ich losy ważyły się w samych końcówkach, więc tym bardziej można było oczekiwać zaciętych zawodów.
- Od jakiegoś czasu powtarzam, że mecze z Azotami Puławy traktujemy jak starcia w Lidze Mistrzów. To zespół na najwyższy poziom, a ciągle robi postępy. W tym sezonie zarówno my, jak i Orlen Wisła Płock, ledwo z nimi wygraliśmy, więc na pewno czeka nas trudne spotkanie - mówił szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich Tałant Dujszebajew.
Pierwsze minuty pokazały, że goście przyjechali do stolicy województwa świętokrzyskiego z jasnym celem - walką o zwycięstwo. Początek należał do puławian, przyjezdni szybko wyszli na dwubramkowe prowadzenie i starali się nadać tempo. Dobre otwarcie zaliczył między słupkami Azotów Mateusz Zembrzycki i kielczanie musieli kombinować w ataku.
Okazało się, że szczypiorniści Azotów nie radzą sobie z zatrzymaniem Artsioma Karaleka i to właśnie on utrzymywał wynik (sześć z siedmiu pierwszych trafień Łomży Vive było autorstwa Białorusina).
Prowadzenie gości nie trwało długo, żółto-biało-niebiescy szybko doprowadzili do remisu i przez dłuższy fragment spotkanie naprawdę było zacięte. W końcówce pierwszej połowy kielczanie podkręcili jednak tempo, kilka dobrych interwencji zaliczył Mateusz Kornecki i gospodarze błyskawicznie odskoczyli. W 27. minucie na tablicy wyników widniało już 17:11 i wtedy też o czas poprosił trener Robert Lis. Przerwa nie przyniosła jednak dużych zmian, mistrzowie Polski zeszli do szatni prowadząc 19:13.
W drugiej części meczu obraz gry nie uległ zmianie. Siódemka z Kielc pewnie budowała przewagę i kontrolowała wydarzenia na parkiecie. Gospodarze przede wszystkim grali bardzo dobrze w defensywie, a między słupkami świetnie spisywał się Andreas Wolff. Mistrzowie Polski wyprowadzali kontratak za kontratakami, a z zapału puławian z początku pojedynku niewiele już zostało.
Lis próbował reagować, ale jego zawodnicy popełniali zdecydowanie za dużo błędów. Prowadzenie gospodarzy szybko urosło do dziesięciu bramek i to nie był koniec. Żółto-biało-niebiescy nie dali rywalom szans - ostatecznie zwyciężyli 41:26.
Łomża Vive Kielce - KS Azoty Puławy 41:26 (19:13)
Łomża Vive: Kornecki, Wolff - Vujović 4, Sanchez-Migallon 1, Olejniczak, Sićko 6, Karacić, Kulesz 5, Moryto 9, D. Dujshebaev 1, Thrastarson 2, Surgiel, Karalek 11, Nahi 2
Azoty: Zembrzycki, Borucki - Akimienko, Zivković, Łangowski 2, Podsiadło, Baczko 8, Przybylski 6, Jurecki 3, Burzak, Dawydzik 2, Kowalczyk, Gumiński, Fedeńczak 2, Jarosiewicz 2, Konieczny 1
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: zimowa wyprawa żony skoczka. I to nie byle jaka!