Dreszczowiec! Polki lepsze od rywalek

PAP/EPA / Alejandro Garcia / Na zdjęciu: Monika Kobylińska
PAP/EPA / Alejandro Garcia / Na zdjęciu: Monika Kobylińska

Pierwszy naprawdę udany występ podczas MŚ 2021. Wprawdzie polskie szczypiornistki wygrały z Kamerunem, ale zwycięstwo ze Słowenkami to zupełnie inny kaliber.

Wprawdzie ćwierćfinał był już poza zasięgiem, ale Polki miały o co grać. Chociażby o prestiż, wiarę w siebie i lepsze perspektywy na przyszłość. Już dawno na wielkim turnieju nie udało się pokonać rywalki klasy Słowenii, drużyną nie grającą o medale, acz uznawaną za solidną europejską firmę.

Biało-Czerwone zaczęły dobrze pod każdym względem. Funkcjonowała obrona, obudziła się Monika Kobylińska, karne wykorzystywała Romana Roszak i przede wszystkim w bramce szalała Adrianna Płaczek. Momentami osiągała 70 proc. skuteczności, Słowenki biły głową w mur. Efekt łatwy do przewidzenia - prowadzenie 9:5.

Zapowiadało się naprawdę nieźle, ale nagle Polki stanęły. I to nie na chwilę, a na 13 minut! Słowenki nie musiały nawet wiele robić, Biało-Czerwone same oddawały piłkę albo obijały Amrę Pandzic. Po drugiej strony Ana Gros znalazła sposób na Płaczek, chociaż bramkarka i tak często ratowała koleżanki. Bez jej udziału Słowenki prowadziłyby wyżej niż 12:9. Czarną serię przerwała dopiero Kobylińska, potem na odważną akcję zdecydowała się jeszcze Oktawia Płomińska i wynik do przerwy wyglądał przyzwoicie (13:12).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wzruszające sceny. Nagranie polubiło już ponad milion osób!

Wyłączając zastój z I połowy, Polki rozgrywały bardzo dobry mecz, na pewno najlepszy na tym turnieju. Kobylińska nie tylko rzucała, znakomicie sprawowała się jako asystentka, kreowała skrzydłowym okazje. Nadal nie zawodziła Płaczek, koleżanki mogły też liczyć na indywidualne akcje Kingi Achruk. Cieszyło, że w przeciwieństwie do poprzednich spotkań na dłużej potrafiły utrzymać wysoki poziom. Wytrzymywały grę pod presję, szczególnie w końcówce, gdy rozpędziła się słoweńska gwiazda Ana Gros. Kobylińska odpowiedziała najlepiej jak się da, efektownym rzutem przy sygnalizacji gry pasywnej. Słowenki jeszcze starały się coś zmienić, od czego jest jednak doświadczona, rozgrywająca dwusetny mecz w kadrze Achruk, która swoją bramką zapewniła sukces.

Do zakończenia II fazy grupowej pozostaje jeszcze mecz z Czarnogórą - 13.12 o godz. 15.30.

Słowenia - Polska 26:27 (13:12)

Słowenia: Pandzic (10/39 - 34 proc.), Vojnović (1/8 - 14 proc.) - Jurić 1, Gros 8, Omoregie 1, Zabjek, Stanko 3, Ljepoja 2, Zulić 3, Varagić 4, Svetik, Copi 2, Beganović, Gomilar Zickero 1, Kramar 1

Polska: Płaczek (12/48 - 33 proc.), Zima (0/1), Maliczkiewicz (0/1) - Zimny, Płomińska 2, Kobylińska 5, Balsam, Gęga, Matuszczyk 2, Górna 3, Rosiak, Nosek, Szarawaga, Achruk 4, Roszak 5, Nocuń 6

Źródło artykułu: