Liga Mistrzów. Jak łyse konie. Łomża Vive Kielce na drodze do ćwierćfinału

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Alex Dujshebaev
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: Alex Dujshebaev

Drugi raz w ciągu tygodnia Łomża Vive Kielce zmierzy się z ostatnim zwycięzcą Ligi Mistrzów, Vardarem Skopje. Kolejne zwycięstwo będzie stanowić olbrzymi kapitał w grze o ćwierćfinał rozgrywek.

Zawodnicy Vardaru i Łomży Vive niedługo będą znać się jak łyse konie, i to nie tylko ze względu na stare zażyłości. Raptem sześć dni temu obie ekipy spotkały się w zawsze ekstatycznej hali Jane Sandanski Sport Centre, która tym razem świeciła pustkami. Była to już 11 potyczka w ciągu ostatnich pięciu lat! Gdy dodamy do tego Alexa Dujshebaeva i Igora Karacicia, którzy triumfowali z macedońskim klubem w Lidze Mistrzów, to Vardar nie powinien niczym zaskoczyć. A jednak.

Po zmianie u sterów zespół znacznie przebudowano, zostało raptem trzech graczy ze złotego okresu. Nie wiadomo do końca, na co stać mieszankę macedońskiej młodzieży, solidnych europejskich zawodników i kilku rutyniarzy, na czele z Ivanem Cupiciem, Timurem Dibirowem i Stojancze Stoiłowem. Vardar zagrał w tym sezonie raptem cztery spotkania w Lidze Mistrzów i wciąż stanowi zagadkę. Potrafi - tak jak w pierwszych minutach w Skopje - stłamsić Vive, by potem momentami męczyć się na boisku.

Aktualni obrońcy tytułu w Lidze Mistrzów (tego z sezonu 2019/20 poznamy dopiero w grudniu) nie mieli przede wszystkim w swoich szeregach kogoś takiego jak Alex Dujshebaev. Reprezentant Hiszpanii zamieniał wszystko w złoto, rzucił 10 bramek i przypomniał, że jest jednym z najlepszych, o ile nie najlepszym prawym rozgrywającym globu.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: fenomenalny gol w III lidze! Strzał piętką, z powietrza!

- W Skopje miałem bardzo dobry dzień. Ale to nie tylko moja zasługa, to były akcje całego zespołu i cieszę się, że mogłem je wykorzystać. Najważniejsze, że wygraliśmy jako drużyna i zdobyliśmy kolejne dwa punkty - skomentował Dujshebaev w rozmowie z kielcehandball.pl.

Sytuacja jest właściwie jasna. Jeśli Łomża Vive znowu odprawi Vardar z niczym, to właściwie pozbędzie się jednego z rywali do ćwierćfinału. A tych poważnych coraz mniej. Ostatnie Flensburg niespodziewanie stracił punkty z Mieszkowem Brześć i stracił przewagę na kielczanami. Mistrzowie Polski, obecnie prowadzący w tabeli, mają bufor bezpieczeństwa nad Porto i Mieszkowem Brześć, a także - co nawet ważniejsze - nad przebudzającym się po falstarcie PSG.

Sięgając do przeszłości, mecze z Vardarem prawie zawsze obfitowały w emocje, i to niekoniecznie sportowe. Dwa lata temu kibice ze Skopje obrazili transparentem trenera Tałanta Dujszebajewa, w Kielcach prawie doszło do bijatyki, a Timur Dibirow uwieczniony na pamiętnym kadrze pokazał co myśli o polskiej publiczności. Tym razem jednak odpadnie element podgrzewania atmosfery.

Tak czy siak, nie powinno być nudno, bo w tak wyrównanej grupie każde zwycięstwo to duży krok do miejsca w czołowej dwójce i bezpośredniego awansu do ćwierćfinału. A to cel Łomży Vive, która do tej pory zostawiła po sobie naprawdę korzystne wrażenie. Nawet lepsze niż wielu się spodziewało.

Łomża Vive Kielce - Vardar Skopje / 25.11.2020, godz. 20.45

#DrużynaMZRPBramkiPunkty
1. Łomża Vive Kielce 8 6 1 1 267:226 13
2. SG Flensburg-Handewitt 8 6 1 1 244:235 13
3. Mieszkow Brześć 9 4 1 4 250:257 9
4. Paris Saint-Germain HB 6 3 0 3 190:184 6
5. FC Porto Sofarma 8 2 2 4 225:230 6
6. MOL-Pick Szeged 6 3 0 3 156:157 6
7. Elverum Handball 8 2 0 6 232:257 4
8. Vardar Skopje 6 1 1 4 146:153 3

ZOBACZ:
Siódemka tygodnia w Superlidze
Rasmussen w nowej roli

Źródło artykułu: