Mecz bez historii. Faworyt był jeden i wszystkim znanym, i nie zmieniała tego tragiczna postawa Nafciarzy w Kielcach. Dla gospodarzy miało to być jedno z ostatnich przetarć przed najbliższymi pojedynkami w Lidze Mistrzów. Kaliszanie mieli zgoła inny cel - wykorzystać ostatnią porażkę Zagłębia Lubin (więcej o tym starciu przeczytasz TUTAJ) i umocnić się w górnej ósemce.
Powiedzieć, że piątkowe spotkanie się ciągnęło, to jak nie powiedzieć nic. Obydwa zespoły grały strasznie ospale, a przy znikomej publiczności w Orlen Arenie mecz przypominał bardziej przedsezonowy sparing niż kolejną kolejkę najwyższej ligi rozgrywkowej w naszym kraju. Czterobramkowe prowadzenie do przerwy Nafciarze mogą zawdzięczać głównie wracającemu do wysokiej formy Michałowi Daszkowi (6 bramek w 30 minut) oraz dobrej postawie Ivana Stevanovicia w bramce (40 proc. skutecznych interwencji).
Motor Zaporoże w rozpadzie? Dowiedz się więcej!
Zmiana stron trochę przyśpieszyła trochę grę. Zawodnicy jakby zrozumieli, że na chodzonego nie wygra się żadnego meczu. Jednak bardzo pomyliłby się ktoś, gdyby pomyślał, że to niemrawe starcie zmieniło się w walkę do upadłego. Wiślacy dalej grali dużo poniżej swoich możliwości - z drugiej strony, po co się przemęczać, skoro rywal więcej nie wymaga?
ZOBACZ WIDEO: Menadżer Kamila Grosickiego zdradza kulisy transferu. Potwierdził, że były dwie inne ciekawe oferty
Kaliszanie popełniali błędy w niemal każdym elemencie gry. Niedokładne podania, niezłapane piłki, rzuty z nieprzygotowanych pozycji - to wszystko musiało nieźle podłamać dwojącego się Macieja Pilitowskiego. Reprezentant Polski, obok golkiperów Energi, był najjaśniejszą postacią w swoim zespole, odpowiedzialnym nie tylko za kreowanie akcji, ale i zdobywanie bramek.
I gdy już wszyscy chcieli schodzić do szatni, uaktywnił się Dzianis Krytski. Obrotowemu gości "odcięło" prąd i w na 3 sekundy przed końcem spotkania odepchnął będącego w powietrzu Niko Mindegię. Hiszpan upadł na parkiet i zaczął się zwijać z bólu, czym wywołał chyba największe poruszenie na trybunach. Na całe szczęście dla Wisły chwilę później wstał o własnych siłach, a białoruski kołowy obejrzał czerwoną kartkę.
Na koniec warto odnotować występy płockich "rekonwalescentów". Przed pojedynkami w LM Xavier Sabate dokonał pełnego przeglądu wojsk. Zarówno Ondrej Zdrahala, jak i Konstantin Igropulo dostali swoje minuty na parkiecie (Czech popisał się nawet dwiema bardzo ładnymi akcjami). Na ostatnie 5 minut na boisku pojawił się nawet dawno niewidziany Mateusz Góralski.
PGNiG Superliga Mężczyzn , 21. kolejka
Orlen Wisła Płock - Energa MKS Kalisz 30:23 (17:13)
Wisła:
Morawski, Stevanović - Daszek 7 (1 k), Stenmalm 1, Zdrahala 2, Matulić 2, Ruiz 2, Góralski, Susnja 2, Szita 4, Źabić, Mihić 4, Igropulo, Czapliński 4, Mindegia, Mlakar 2.
Karne: 1/3.
Kary: 4 min. (Stenmalm, Matulić - po 2 min.).
Energa:
Krekora, Zakreta, Liljestrand - Galewski 2, Bożek, Gąsiorek, Drej, Klopsteg 1, Misiejuk, Szpera 3, Pilitowski K. 4 (3 k), Pilitowski M. 5, Maliarevych 2, Kniazeu 4, Krytski 1, Adamski 1.
Karne: 3/4.
Kary: 8 min. (Misiejuk - 4 min., Bożek, Krytski - 2 min.).
Czerwona kartka: Krytski (59 min., za odepchnięcie w powietrzu).