Jeśli kilka dni przed meczem pisano o niewielkim marginesie błędu, to tuż przed pierwszym gwizdkiem Wisła znalazła się nad przepaścią. Duński GOG wygrał z Kadetten Schaffhausen i powiększył przewagę do czterech punktów. Tylko zwycięstwo pozwalało odzyskać względną stabilność, by w rundzie rewanżowej postarać się o odrobienie dystansu.
ZOBACZ: Śląsk Forza już wiceliderem I ligi
Nafciarzom przyszło grać z liderem grupy, niepokonanym Dinamem. Rywalem zupełnie nieprzewidywalnym i niewygodnym. Mieszance wybuchowej ośmiu nacji, z trzema żywiołowymi, nieraz impulsywnymi Tunezyjczykami w składzie.
ZOBACZ: Hit Ligi Mistrzów dla Barcelony
Dinamo nie leży Wiśle od zeszłego sezonu - w Bukareszcie wicemistrzowie Polski ponieśli sromotną klęskę, w rewanżu wyrwali zwycięstwo. Tym razem zapowiadało się na wielką nerwówkę, choćby dlatego, że rywale nie stronili od starć. Kości trzeszczały, sędziowie rozdawali kary (czasem zbyt pochopnie), a Nafciarze grali falami. Wysoki poziom trzymała obrona i Adam Morawski. Niech najlepszym dowodem będzie statystyka I połowy - 12 bramek Dinama na 23 próby.
ZOBACZ WIDEO: 2. Bundesliga. Szalony mecz! 7 goli, czerwona kartka i przestrzelony karny w doliczonym czasie gry [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Tylko ten atak, szczególnie w przewadze liczebnej... Jerko Matulić po dwóch świetnych rzutach zepsuł dwa kolejne, Zoltan Szita długo szukał optymalnej ścieżki. Z karnego pomylił się taki specjalista w tej materii jak Konstantin Igropulo. Przestoje stały się przekleństwem Wisły i niesamowicie irytowały. Niektóre pudła w kontrach były irracjonalne.
Trener Sabate wychodził z siebie, nie mogąc znieść serii błędów. Szkoleniowca nie zawodził przynajmniej Niko Mindegia. Hiszpan okresowo zniknął z radarów, ale poza kilkoma słabszymi minutami dowodził Wisłą jak należy. Wyczekiwał na odpowiedni moment i obrona nieraz po prostu rozstępowała się przed nim. Kończyło się golem albo karnym. Nie dopadł go jakiś zauważalny kryzys fizyczny, pomimo że w ogóle nie odciążał go Alvaro Ruiz (czego w tym sezonie jeszcze nie było).
Dinamo rozhulało się, prowadziło 21:19 i uwierzyło w korzystne rozstrzygnięcie. Trzymało Nafciarzy na dystans, ciągle karcąc za różnej maści błędy. Rywale przy każdej okazji kładli się na parkiecie i kradli sekundy. Była jednak nadzieja - Mindegia czarował, zdarzały mu się wpadki, ale w końcówce wykreował Lovro Mihicia. Czasu pozostawało niewiele, zwłaszcza po jedynej pomyłce rzutowej Mindegii. Na dwie minuty przed końcem wciąż utrzymywała się dwubramkowa różnica.
Piłka ręczna to taka dyscyplina, w której scenariusz może zmienić się w kilkanaście sekund. Dzięki Szicie i Stevanoviciowi Wisła mogła wyprowadzić akcję na zwycięstwo. Mindegia trafił do siatki, ale po błędzie kroków, w poprawce rzucił wysoko nad bramką. Mecz jesieni skończył się remisem, w konsekwencji wielkim niedosytem.
Tabela Ligi Mistrzów coraz bardziej niepokojąca. Tego sezonu nie można jeszcze spisywać na straty, ale trzy punkty straty do GOG oznaczają, że tylko rywale mogą podać Wiśle tlen.
Orlen Wisła Płock - Dinamo Bukareszt 26:26 (13:12)
Orlen Wisła: Morawski, Stavenović - Mihić 7, Matulić 4, Mindegia 7, Stenmalm 1, Susnja 1, Góralski, Szita 3, Krajewski 1, Źabić, Igropulo 2/2, Sulić, Mlakar
Karne: 2/3
Kary: 10 min. (Igropulo - 4 min., Stenmalm, Susnja, Źabić - po 2 min.)
Dinamo: Missaoui, Heidaridad - Negru 5, Bannour 4, Kuduz 4, Savenco 1, Vujić 2, Alouini 2, Zulfić 1, Asoltanei 2, Gavriloaia 2, Nantes 2, Vranković, Mamdouh 1
Karne: 2/4
Kary: 12 min. (Zulfić - 4 min., Savenco, Alouini, Nantes, Mamdouh - po 2 min.)
# | Drużyna | M | Z | R | P | Bramki | Punkty |
---|---|---|---|---|---|---|---|
1. | Dinamo Bukareszt | 10 | 7 | 3 | 0 | 298:256 | 17 |
2. | Orlen Wisła Płock | 10 | 5 | 1 | 4 | 267:260 | 11 |
3. | GOG | 10 | 4 | 1 | 5 | 310:319 | 9 |
4. | IFK Kristianstad | 10 | 3 | 3 | 4 | 283:298 | 9 |
5. | Czechowskie Niedźwiedzie | 10 | 4 | 0 | 6 | 280:308 | 8 |
6. | Kadetten Schaffhausen | 10 | 2 | 2 | 6 | 280:277 | 6 |