Możliwość sprawdzenia akcji na wideo nie jest zupełną nowością w piłce ręcznej, to rozwiązanie było wykorzystywane podczas ostatnich ME i MŚ, ale rozważano wprowadzenie systemu VAR na szerszą skalę i przede wszystkim ustalenie dokładnych wskazań do jego użycia. Do tej pory weryfikacja nie odbywała się na wniosek trenerów, a jedynie sędziów lub obserwatora.
Duńczycy odważyli się przetestować na sobie nowe regulacje (wyłącznie w transmitowanych meczach). Problem w tym, że... nie wszyscy sędziowie znają zasady. Wystarczyło kilka spotkań, by obnażyć system.
W skrócie - trener może rzucić czarną kartkę na stół, by poprosić o przyjrzenie się akcji na monitorze. Są jednak pewne obostrzenia. Nie może tego zrobić, gdy wykorzystał już trzy przerwy na żądanie. Jeśli sędziowie zmienią decyzję, to nie straci prawa do czasu. W razie negatywnej weryfikacji, nie będzie mógł poprosić o przerwę.
ZOBACZ WIDEO: Serie A. Genoa poległa w starciu z Cagliari. Szalona końcówka meczu! [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
To nie koniec. Szkoleniowcy mogą wnioskować o "challenge", nawet gdy rywale są w posiadaniu piłki. W razie gdyby żądanie okazało się bezzasadne, to przeciwko jego zespołowi zostanie podyktowany rzut karny. W dodatku, jeśli przerwie akcję bramkową, to obejrzy niebieską kartkę i będzie groziła mu dyskwalifikacja.
ZOBACZ: Niecodzienna sytuacja w I lidze. Mecz odwołany!
Skomplikowane, prawda? A to nie wszystko. Sprawdzeniu podlega ledwie kilka "wykroczeń": m.in. zbyt duża liczba graczy na boisku, przekroczenie pola bramkowego, błędy techniczne (kroki itp.), wykluczenia. To tylko wyciąg z regulaminu, który jest bardzo rozbudowany i nie do końca zrozumiały dla sędziów i trenerów. Wystarczyło kilka spotkań, by obnażyć system.
W trzech meczach doszło do kontrowersyjnych sytuacji z użyciem VAR. Chociażby trenerzy Team Tvis Holstebro i Skjern Handbold dostali sprzeczne informacje od arbitrów. Na minutę przed końcem szkoleniowiec Skjern poprosił o analizę wideo (przy akcji rywali). Teoretycznie nie było to możliwe, bo wykorzystał wówczas trzy przerwy na żądanie. Przeciwko jego drużynie został podyktowany rzut karny (za rzekome przeszkodzenie w zdobyciu bramki), Team Tvis wyrównał stan meczu. Potem w Danii rozgorzała dyskusja, czy interpretacja przepisów rzeczywiście była słuszna. Ilu ekspertów, tyle głosów. Sami zawodnicy nazywają testy farsą i domagają się zmian. Prawdopodobnie na dniach zapadną decyzje w tej sprawie, przedstawiciele klubów w przyspieszonym trybie ustalą, co począć z nawarzonym piwem.