Na początek cytat ze strony związku, będący punktem wyjścia. - Decyzja dotycząca pracy selekcjonera w klubie podjęta została po konsultacjach i za wiedzą kierownictwa Związku Piłki Ręcznej w Polsce. W kontrakcie klubowym Przybeckiego znalazł się zapis o bezwzględnym umożliwieniu trenerowi realizacji wszelkich zadań związanych z funkcją szkoleniowca reprezentacji Polski. Data - 31 stycznia.
Chodzi o umowę z niemieckim drugoligowcem, VfL Luebeck-Schwartau. Piotr Przybecki - za zgodą prezesa Andrzeja Kraśnickiego - od sezonu 2019/20 poprowadzi klub 2. Bundesligi. Niby nic nie stało na przeszkodzie, przecież w maju 2017 roku zatrudnił Przybeckiego, będącego wówczas trenerem Orlenu Wisły Płock. Zjeździł Europę wzdłuż i wszerz, grając w Lidze Mistrzów. Nikomu to nie wadziło, a sytuacja reprezentacji była daleka od satysfakcjonującej. Gwiazdy odeszły, kadra B zmieniła szyld i wsparta kilkoma bardziej ogranymi zawodnikami dostawała po głowie.
Trzy tygodnie później, 23 lutego. Rada Trenerów tupnęła nóżką, przypomniała o swoim istnieniu i wydała negatywną opinię na temat Przybeckiego. Zygfryd Kuchta obwieścił w mediach, że powodem takiej oceny było podpisanie kontraktu w Niemczech. Z powodu nadmiaru obowiązków selekcjoner nie będzie mógł stale doglądać kandydatów do kadry podczas minizgrupowań, które wznowił sam. W ustach Kuchty brzmi to absurdalnie, bo przecież był ekspertem od łączenia funkcji w związku, zajmował się m.in. osławionymi Ośrodkami Szkolenia Piłki Ręcznej. Tak skutecznie, że ich pierwsi adepci zostali rozgromieni przez rówieśników z Białorusi i Węgier. Zresztą także Kraśnicki trzyma dwie sroki za ogon i chyba się w tym wszystkim pogubił.
ZOBACZ WIDEO Krzysztof Piątek szokuje. "W jednej akcji potrafi trafić dwa razy"
Prezes PKOL w związku piłki ręcznej odpowiada głównie za sprawy sponsorskie i wybór selekcjonera reprezentacji. To on zatem musiał postawić kropkę nad i. Kraśnicki ugiął się pod naporem zarządu, zdymisjonował Przybeckiego. Poniżył trenera i zdeprecjonował swoje słowa. Na koniec krótkiej wypowiedzi dla mediów dodał, że po żenującym ciągu zdarzeń zwolniony selekcjoner zostanie do czerwca jego doradcą. Już widzimy, jak Przybecki dziarsko zabiera się do jakiejkolwiek współpracy...
A, ZPRP nazwał całą farsę "zamianą selekcjonerów". Pewnie to jedynie literowy chochlik, chociaż może nieprzypadkowy? Za sterami zasiądzie Patryk Rombel, do tej pory trener kadry B. Dziwnym trafem od kilku dni po Polsce krążyły plotki o rychłej dymisji Przybeckiego, jednocześnie z podanym na tacy nazwiskiem nowego selekcjonera. Jeśli Rombel był faworytem związku - w porządku, wybór można zrozumieć, to najbardziej utalentowany z polskich trenerów. Przybecki nie miał monopolu na reprezentację, nie awansował do MŚ 2019, zawalił mecz el. ME 2020 z Izraelem, ale dało się to załatwić w cywilizowany sposób. Albo przynajmniej w taki, który nie wzburzyłby większości środowiska.
Jeszcze lepszym podsumowaniem związkowej komedii jest komunikat po spotkaniu Rombla z Kraśnickim. Tekst wygląda jak napisany chybcikiem, roi się w nim od błędów, w tym tak żenujących jak "Kwidzyń" zamiast "Kwidzyn". Przecież chodzi o jeden z największych polskich ośrodków piłki ręcznej!
Może ja się czepiam, ale jaka decyzja, taki komunikat pic.twitter.com/GyI0Tv7gyj
— Kamil Kołsut (@KamilKolsut) 26. února 2019