Turniej w Alicante: kilkanaście godzin wystarczyło. Polki odrobiły lekcję

WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu: reprezentantki Polski
WP SportoweFakty / MICHAŁ DOMNIK / Na zdjęciu: reprezentantki Polski

W swoim drugim występie w turnieju towarzyskim w Alicante Polki bardzo pewnie pokonały Brazylię 32:26. Biało-Czerwone udowodniły, że mecz przeciwko Hiszpanii był wypadkiem przy pracy.

Zapomnieć o błędach, wyczyścić głowy, wyciągnąć wnioski. Kilkanaście godzin musiało wystarczyć. Drugi raz podobny występ, jak przeciwko jedenastej drużynie ostatnich mistrzostw Europy, po prostu nie wchodził w rachubę.

Nieco odmieniona wyjściowa siódemka polskiej drużyny miała wskazywać, że tak się właśnie stało. W bramce trener Leszek Krowicki postawił bowiem na Weronikę Gawlik, natomiast na prawym skrzydle pojawiła się Katarzyna Janiszewska. Nie uchroniło to Biało-Czerwonych od błędów w ofensywie. Niestety, więcej złego dało się dostrzec w postawie obronnej. Canarinhos w niezwykle łatwy sposób dochodziły do pozycji rzutowych. Szczęśliwie na tablicy świetlnej najczęściej widniał rezultat remisowy.

Brazylijki prowadzone przez Jorge Duenasa robiły dokładnie to, czego należało się po nich spodziewać. Po każdej stracie błyskawicznie pokonywały kolejne metry w kierunku bramki strzeżonej przez Gawlik. Starały się szybko wymieniać podania w drugiej linii. Przynosiło to efekt. Pewnie byłby on bardziej wymierny, gdyby szła za tym skuteczność. Coś jednak musiało paść łupem doświadczonej zawodniczki lubelskiej Perły.

Do pewnego czasu stuprocentową skuteczność zachowywała Kinga Grzyb. Doświadczona skrzydłowa momentami ośmieszała Renatę Arrudę. Pod koniec pierwszej połowy już można było bić brawo naszym paniom. Ładne akcje, pewne rzuty, szybkie tempo gry. Mieliśmy niemal wszystko, co powinno cechować dobrą drużynę. Szkoda tylko, że Karolina Kudłacz-Gloc aż dwa razy przymusowo odpoczywała na ławce kar.

ZOBACZ WIDEO Dziwna mania w polskich skokach. "Dla mnie to niezrozumiałe"

Już po 6 minutach od wznowienia meczu to samo, co wcześniej środkową rozgrywającą, spotkało Joannę Wołoszyk. Nie wpłynęło to jednak źle na polskie szczypiornistki. Niemniej, Krowicki musiał przemeblować formację obronną. Po podaniu na skrzydło do Anety Łabudy Polki prowadziły już 18:15. W drugiej części Biało-Czerwone dołożyły coś od siebie - kontrę w pierwsze tempo. Gawlik podawała na centymetry przez cały parkiet do Grzyb lub Łabudy. Koleżanki dopełniały formalności.

Na 11 minut przed końcem dało się dostrzec pewną różnicę w grze obu zespołów. Canarinhos najpewniej płaciły za szalone tempo, które zainicjowały od pierwszego gwizdka. A że w bramce pojawiła się Adrianna Płaczek, musiało się to źle skończyć. Błyskawicznie 6 bramek dorobiła się Łabuda (26:20). Im zaś bliżej końcowej syreny, tym na twarzach zawodniczek z Europy pojawiał się większy uśmiech. Zasłużenie. Na mistrzostwach Starego Kontynentu będzie bardzo ciekawie.

Polska - Brazylia 32:26 (14:13)

Polska: Gawlik, Płaczek - Łabuda 8, Kobylińska 4 (1/1), Kochaniak, Grzyb 5, Matuszczyk 2, Kudłacz-Gloc 4 (2/2), Janiszewska, Zych 1, Rosiak 1, Wołoszyk, Lisewska 1, Szarawaga, Achruk 4, Sobiech 2.
Karne: 3/3.
Kary: 10 min. (Kudłacz-Gloc - 4 min., Janiszewska, Wołoszyk, Szarawaga - 2 min.).

Brazylia: Moreschi, Arenhardt, Arruda 1 - da Rocha, T. Araujo 3, Taleska 4, Souza 4 (3/3), Anastacio 2, de Paula 3, Matieli 1, Silva 1, Fachinello 2, Costa 3, Medeiros 1, Gomes, L. Araujo 1.
Karne: 3/3.
Kary: 10 min.

Źródło artykułu: