Liga Mistrzów: ważne dwa punkty dla PGE VIVE. Kielczanie pokonali Mieszkow Brześć

Newspix / Paweł Janczyk / Na zdjęciu: Blaż Janc
Newspix / Paweł Janczyk / Na zdjęciu: Blaż Janc

Szczypiorniści PGE VIVE zanotowali bardzo ważne zwycięstwo. Kielczanie w 7. kolejce Ligi Mistrzów pokonali na wyjeździe Mieszkow Brześć 35:26.

[tag=8010]

Paris Saint-Germain HB[/tag], Rhein-Neckar Loewen, PGE VIVE Kielce, Vardar Skopje, Montpellier HB - to lista zespołów z europejskiego topu, które już zdążyły się przekonać, że Mieszkow na własnym parkiecie jest piekielnie trudnym przeciwnikiem. Białorusini już niejednokrotnie udowodniali, że u siebie są w stanie pokonać każdego.

Mistrzów Polski czekało więc bardzo trudne zadanie. Na domiar złego sytuację żółto-biało-niebieskich komplikował fakt, że w tym wyjazdowym starciu nie mogli wziąć udziału Krzysztof Lijewski i Michał Jurecki. Jurecki ze względu na kontuzję pachwiny, a Lijewski z powodu problemów z plecami. Gdyby tego było mało - już w trakcie meczu urazu nabawił się Luka Cindrić i większą część spotkania spędził oglądając je z ławki.

Pojedynek w Brześciu momentami był naprawdę szalony, a postawa obu zespołów przypominała sinusoidę - początek zdecydowanie należał do szczypiornistów z Kielc, potem lepszy fragment zanotowali gospodarze, by po chwili znów oddać pola szczypiornistom Tałanta Dujszebajewa. Manolo Cadenas rotował składem, próbował wielu rozwiązań, ale jego zawodnicy nie zawsze dobrze radzili sobie w wykonywaniem poleceń trenera. Potrafili zaskoczyć doskonałymi indywidualnymi akcjami, ale na dłuższą metę zdecydowanie bardziej efektywne były opanowanie i konsekwencja kielczan.

Przyjezdni lepiej rozegrali początek drugiej połowie i po dziesięciu minutach tej partii prowadzili już pięcioma trafieniami. Ta przewaga pozwoliła im na kontrolowanie przebiegu meczu i spokojne powiększanie przewagi. Żółto-biało-niebiescy grali czujnie w obronie, dzięki czemu mogli wyprowadzać błyskawiczne kontrataki.

Gospodarze natomiast z każdą minutą wydawali się być coraz bardziej spięci i rozdrażnieni. Ta nerwowość sytuacji nie poprawiała - w ofensywie wprowadzała chaos, a w obronie niezbyt sportowe zachowanie. W 43. minucie czerwoną kartką sędziowie ukarali Sime Ivicia, który nie opanował emocji przy powstrzymywaniu Daniela Dujshebaeva. To mógł być zimny prysznic dla graczy z Mieszkowa, ale tak się nie stało. Zespół z Brześcia nie zanotował żadnej widocznej poprawy, natomiast ekipa z województwa świętokrzyskiego cały czas spokojnie powiększała prowadzenie. Ostatecznie kielczanie zwyciężyli 35:26.

Liga Mistrzów, 7. kolejka:

Mieszkow Brześć - PGE VIVE Kielce 26:35 (13:15)

Mieszkow: Pesić, Mackiewicz - Kulak 4, Szkurinskij 2, Jurynok, Ivić 2, Szumak, Baranow 2, Horak 2, Razgor, Obranović 1, Selvasiuk 4, Djukić 3, Djordjić 3, Kuran 2, Szyłowicz 1
Karne: 2/3
Kary: 6 min. (Horak, Selvasiuk, Djukić - po 2 min.)
Czerwona kartka: Sime Ivić

PGE VIVE: Ivić, Cupara - Jachlewski 1, Fernandez Perez 3, Jurkiewicz 4, Mamić, Cindrić 1, D. Dujshebaev 2, A. Dujshebaev 7, Janc 8, Moryto 3, Karalek 4, Aguinagalde 2
Karne: 1/2
Kary: 8 min. (Jurkiewicz - 4 min., Aguinagalde, Karalek - po 2 min.)

ZOBACZ WIDEO: Polski wspinacz zachwycił Justynę Kowalczyk. "To się w głowie nie mieści!"

Źródło artykułu: