Liga Mistrzów: konflikt nie do końca zażegnany. Orlen Wisła Płock i PGE VIVE Kielce wciąż pod ścianą

Newspix / Łukasz Laskowski / Na zdjęciu: zespół PGE Kielce
Newspix / Łukasz Laskowski / Na zdjęciu: zespół PGE Kielce

Nie milkną echa sporu pomiędzy polskimi klubami a Europejską Federacją Piłki Ręcznej. Jak dowiedziały się WP SportoweFakty, dalsze występy Orlenu Wisły Płock oraz PGE Vive Kielce w Lidze Mistrzów wciąż stoją pod znakiem zapytania.

Wiele już zostało napisane na temat głośnego konfliktu pomiędzy polskimi klubami występującymi w Lidze Mistrzów a organizatorem tych rozgrywek, EHF. Ostatnie doniesienia prasowe sugerowały, że wojna ze sponsorami (a może zwłaszcza z polityką) została zakończona. Okazuje się jednak, że nie do końca. Ogień tylko na moment udało się ugasić.

Zakulisowa gra

Przypomnijmy, że Orlen Wisła Płock oraz PGE VIVE Kielce od pierwszego meczu tegorocznych rozgrywek mają na pieńku z europejską federacją. Kością niezgody stało się podpisanie przez federację umowy partnerskiej z Nord Stream 2 - spółką odpowiedzialną za realizację jednego z etapów kontrowersyjnego Gazociągu Północnego.

Nowy sponsor oznaczał konflikt interesów. Nord Stream 2, podobnie jak główni sponsorzy VIVE i Wisły (odpowiednio PGE oraz PKN Orlen), prowadzi działalność w sektorze energetycznym. Smaczku całej sytuacji dodaje aspekt polityczny: Orlen i PGE należą do skarbu państwa, a projekt rurociągu pod Bałtykiem nie cieszy się popularnością władzy.

Na całym zamieszaniu najwięcej traciły obydwie drużyny, które znalazły się w dość kłopotliwej sytuacji - narazić się na gniew swoich partnerów czy organizatora rozgrywek. Całe szczęście, że dużym zrozumieniem wykazali się sponsorzy, którzy zapewnili wsparcie w rozwiązaniu powstałego impasu. Swoją pomoc zaoferowały również ZPRP oraz PGNiG Superliga.

Federacja zmienną jest

Żeby załagodzić spór, kluby prowadziły intensywne rozmowy z EHF. Negocjacje trwały godzinami, a decyzje zapadły na niedługo przed pierwszymi meczami. Ostatecznie Wisłą i VIVE wystąpiły z zaklejonymi logotypami Nord Stream 2.

Zachowanie polskich drużyn było nie w smak europejskiej centrali. W związku z naruszeniem regulaminu reklamowego nałożyła ona kary na przedstawicieli Superligi. Jak dowiedział się dziennikarz radia RMF Krzysztof Berenda, miały one wynieść 12,5 tysiąca euro. Co więcej, grzywnę mieli pokryć w całości PKN Orlen oraz PGE.

To jeszcze nie koniec. Kompromis zakładał, że w miejsce Nord Stream 2 na koszulkach pojawiłoby się logo fundacji charytatywnej - PLAN International. Z kolei znaki Orlenu oraz PGE zastąpiłyby logotypy należących do nich marek LUMI oraz Verva. Konsorcjum pozostałoby jednak widoczne na bandach oraz parkiecie. Wydawało się, że całe zamieszanie zakończy się happy endem.

Rzeczywistość okazała się inna. Tuż przed domowym meczem z Riihimaeki Cocks, Nafciarzom została przedstawiona nowa propozycja - Nord Stream 2 znika ze strojów, ale tylko w trakcie spotkań w Orlen Arenie; na wyjazdach Wisła będzie musiała grać ze znakiem nowego partnera EHF na koszulkach. Partnera, którego federacja zaprezentowała 31 sierpnia - czyli dwa tygodnie po dozwolonym na zgłaszanie sponsorów terminie - łamiąc tym samym… swój własny regulamin.

Grać czy nie grać - oto jest pytanie

Na rozwiązanie EHF niewiele mogli poradzić wicemistrzowie Polski. Odrzucenie oferty mogło w skrajnej sytuacji unieważnić wynik, a tym w Płocku nie chcieli ryzykować. W meczu z mistrzem Finlandii zespół Xaviera Sabate wystąpił jeszcze bez loga Nord Stream 2. Nie wiadomo jednak, czy ten zabieg przejdzie w zbliżających się meczach wyjazdowych.

Takie rozwiązanie na pewno nie spodoba się Orlenowi, który i tak poszedł już na daleko idące ustępstwa, akceptując pozostawienie niemiecko-rosyjskiej firmy na parkiecie hali w Płocku oraz otaczających go bandach reklamowych. Tak czy inaczej, obecnie piłka jest po stronie koncernu, który może nie zgodzić się na propozycję EHF. A ta ewentualność spędza sen z powiek prezesowi Adamowi Wiśniewskiemu - albo klub poniesie dużo poważniejsze niż dotychczas konsekwencje ze strony federacji, albo ze strony swojego sponsora strategicznego. Dla wicemistrzów Polski gra toczy się zatem nie tylko o każdy kolejny mecz w elitarnej Lidze Mistrzów, ale także o dalsze być albo nie być.

- Rzeczywiście znajdujemy się w bardzo trudnej sytuacji. Mogę potwierdzić, że wspólnie z Orlenem oraz EHF nie wypracowaliśmy jeszcze trwałego kompromisu - skomentowała całą sprawę dyrektor marketingu Wisły, Katarzyna Przykłota. - Jest to dla nas, władz klubu, jak i sztabu szkoleniowego i drużyny, bardzo stresująca sytuacja, gdyż przed każdym meczem stajemy w obliczu trudnych decyzji. Zależy nam na tym, by spełnić oczekiwania obu stron, ale przede wszystkim chcemy grać w piłkę ręczną, pozostać w rozgrywkach Ligi Mistrzów i zrealizować pragnienia naszych kibiców - mówi.

- Nasz zespół po pierwszych trzech meczach zdobył komplet sześciu punktów i apetyty na awans do TOP16 są bardzo rozbudzone. Nie wyobrażam sobie, że w wyniku konfliktu na polu marketingowym, ktoś mógłby nam te marzenia odebrać. Niestety na tę chwilę nie mogę wykluczyć takiego scenariusza - zakończyła Przykłota.

ZOBACZ WIDEO Serie A: Nie ma Cionka, nie ma żelaznej defensywy. SPAL przegrało z Sassuolo [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Co na to VIVE?

Z podobnym problemem przyjdzie się zapewne mierzyć zespołowi z Kielc. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa w niedzielę 30 września rozegrają wyjazdowe spotkanie przeciwko obrońcy trofeum - Montpellier HB. Jak na razie nie wiadomo jednak, czy klubowi z południa Polski również "zaproponowano" analogiczny wybór. Dosyć zaskakujące by jednak było, gdyby EHF w taki sposób różnicowała uczestników Ligi Mistrzów.

Póki co, mistrzowie Polski w pocie czoła przygotowują się do niedzielnego meczu. Jak informuje biuro prasowe VIVE, na razie nic nie wiadomo o ewentualnym odwołaniu zawodów i cała drużyna wylatuje w sobotę do Francji. Udało się również potwierdzić, że mistrzowie Polski w zbliżającym się meczu wystąpią z logo LUMI na koszulkach. Czy będzie na nich widoczny też Nord Stream 2? Tego klub nie chciał skomentować.

Wygląda więc na to, że konflikt pomiędzy klubami a EHF jest daleki od zakończenia, a jego echo może się odbijać jeszcze przez długi czas. Z drugiej strony należy pamiętać, że federacja - jeżeli tylko chce - potrafi być bardzo zmienna. Przekonali się o tym m.in. wicemistrzowie Niemiec, Rhein-Neckar Loewen, które mimo pojawiających się w czerwcu gróźb usunięcia z Ligi Mistrzów, ostatecznie rywalizują w grupie z PGE VIVE Kielce. Na zakończenie sporu przyjdzie nam zatem jeszcze poczekać, przynajmniej do niedzielnego wieczoru.

Źródło artykułu: