Od początku rozgrywek Słupia uchodziła za Kopciuszka. Adam Fedorowicz twierdzi, że na taki stan rzeczy złożyły się m.in. brak strategicznego sponsora oraz zbyt wąska ławka rezerwowych. - Co więcej, nie zawsze miałem do dyspozycji wszystkie zawodniczki. Powodem ich absencji na treningach i meczach były nauka, choroby i kontuzje. Myślę jednak, że byliśmy lepsi od gdańskiego AZS AWFiS, na którym zdobyliśmy pięć punktów. Gdańszczanki uratowały się przed bezpośrednią degradacją tym, że wcześniej miały bezpieczny dystans punktowy - tłumaczy w rozmowie z Głosem Pomorza Słupsk Fedorowicz.
Najwięcej żalu po sezonie szkoleniowiec miał do Adriany Szabały i Anny Żurawskiej. - Właśnie z tymi zawodniczkami rozstałem się w trakcie rozgrywek, gdyż nie spełniały ról, w których je widziałem. Spodziewanego postępu nie zrobiła również Agnieszka Marciuch - wzdycha trener.
Gdyby i tego było mało, słupskie zawodniczki nie dysponowały zbyt bogatymi warunkami fizycznymi. - A do tego doszła bojaźliwa gra w obronie oraz nieskuteczna gra w ataku i to nawet w dobrych pozycjach rzutowych. Co więcej, podstawowe zawodniczki nie posiadały odpowiedniego wsparcia od rezerwowych - wymienia.
Rezygnacja Federowicza z funkcji trenera nie jest równoznaczna z jego odejściem z klubu. Bogate doświadczenie i wiedzę postara się teraz przekazać młodszemu pokoleniu.