Orlen Wisła postawiła się mistrzom Polski. "Na takie spotkania czekamy cały rok"

WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / Na zdjęciu: Tałant Dujszebajew
WP SportoweFakty / TOMASZ FĄFARA / Na zdjęciu: Tałant Dujszebajew

Szczypiorniści PGE VIVE wciąż są niepokonani. W 26. kolejce PGNiG Superligi zwyciężyli z Orlenem Wisłą Płock 36:30, chociaż Nafciarze kolejny raz mocno dali im się we znaki. - Wyniki nie mogą nas uśpić - przestrzega Sławomir Szmal.

Pojedynki drużyn z Kielc i Płocka przyciągają uwagę nie tylko ze względu na historię i otoczkę, jaka tym spotkaniom towarzyszy, ale też dlatego, że to po prostu dwie najlepsze ekipy w Polsce. Tym razem znów "święta wojna" nie zawiodła. Emocji nie brakowało na parkiecie i na trybunach. Starcie było zacięte i ostre, a obie drużyny grały niezwykle twardo. Tempo momentami było piekielnie szybkie - w całym meczu padło aż sześćdziesiąt sześć bramek.

- Jeżeli w takich meczach nie będzie gorąco, to w jakich ma być? Przez cały rok czekamy na takie spotkania - stwierdził Tałant Dujszebajew i dodał: - Każdy pojedynek z Orlenem Wisłą Płock jest ważny. Nie ma znaczenia, czy to liga, Puchar Polski, czy jesteśmy na pierwszym miejscu, czy nie. Zawsze mówię, że te potyczki to jest najlepsza promocja piłki ręcznej w Polsce.

Szkoleniowiec był zadowolony z postawy swoich zawodników. - Wszyscy grali bardzo dobrze, ale w pierwszej połowie popełniliśmy za dużo technicznych błędów. To pozwoliło rywalom na wyprowadzenie aż ośmiu kontrataków i to był nasz największy błąd. Mecz trwa jednak sześćdziesiąt minut i to my go wygraliśmy - cieszył się trener.

Największą bolączką kielczan były straty. Wiślacy grali aktywnie w obronie i zmuszali żółto-biało-niebieskich do pomyłek. - W pierwszej połowie zrobiliśmy dużo błędów technicznych. W drugiej części meczu zagraliśmy to samo, co wcześniej, ale ustrzegliśmy się tych błędów i to zrobiło różnicę. Chciałbym pogratulować chłopakom, w ostatnich meczach gramy bardzo dobrze, czujemy rytm, rzucamy dużo bramek, mamy wysokie tempo gry - cieszył się Manuel Strlek.

ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: Magik Dean Bombac! Takie gole możemy oglądać bez końca

Nafciarze już od początku zawodów postawili gospodarzom niezwykle trudne warunki. Płocczanie grali szybko w ataku i bardzo twardo w obronie. - To był ciekawy mecz. Fajnie, ze publiczność żyła. To jest zawsze dodatkowa motywacja i dodatkowe siły. Przede wszystkim wytrzymaliśmy fizycznie to tempo. Widać było, że w pierwszych minutach zespół z Płocka zagrał bardzo agresywnie, było bardzo dużo silnych rzutów, mieliśmy problemy z ich powstrzymaniem, ja w bramce miałem kłopoty z odbiciem tych piłek. Z racji tego, że w pewnej części meczu zawsze przychodzi zmęczenie, wiedziałem, że z czasem te rzuty już nie będą takie precyzyjne i dokładne. Recepta? Cierpliwe czekanie - powiedział Sławomir Szmal.

W pierwszej połowie płocczanie odskoczyli już na trzy bramki, mistrzowie Polski grali jednak konsekwentnie i systematycznie te straty zmniejszali. Na przerwę kielczanie schodzili, przegrywając już tylko jednym trafieniem, a chwilę po rozpoczęciu drugiej części pojedynku całkowicie zniwelowali prowadzenie gości i sami zaczęli budować przewagę. Co w szatni powiedział im Dujszebajew? - Że jestem zadowolony, ale żeby już nie gubili piłek. W obronie nie mieliśmy problemów, a już w ataku pozycyjnym tak - powiedział trener.

Zawodnicy posłuchali szkoleniowca i w drugiej części meczu to oni kontrolowali grę. Ostatecznie zwyciężyli aż sześcioma trafieniami.

- Wynik jest dla nas bardzo pozytywny - to kolejna wygrana. Jeszcze nie mamy na swoim koncie żadnego przegranego meczu, ale to nas nie może uśpić. Przed nami najważniejsza część sezonu, zarówno w krajowych rozgrywkach, jak i w Lidze Mistrzów, więc musimy się cały czas mocno koncentrować - tonował nastroje Szmal.

Źródło artykułu: