Bez wątpienia - to był hit kolejki. Takie spotkania często mają to do siebie, że po prostu rozczarowują - emocje są duże, a chęć zwycięstwa tak ogromna, że potrafi to graczy bardzo przytłoczyć. To jednak nie ten przypadek. Pojedynek Górnika z Azotami to było fantastyczne widowisko i doskonała reklama piłki ręcznej .
W tym starciu było wszystko - niezwykłe parady bramkarzy, piękne, zdobywane w ekwilibrystyczny sposób, trafienia, walka w obronie, doskonałe asysty i błyskawiczne kontrataki. Jak to się mówi w handballowym żargonie - szczypiorniści obu zespołów gryźli parkiet.
Nie ma w tym jednak nic dziwnego - w końcu spotkali się niepokonani dotąd zabrzanie, którzy już od początku rozgrywek pokazują, że będą celowali w najlepszą czwórkę oraz brązowi medaliści poprzedniego sezonu - gracze z Puław. Azoty przyjechały do Zabrza osłabione brakiem Wadima Bogdanowa, który doznał kontuzji w starciu z Orlen Wisłą Płock, ale już od początku meczu dobrze zastępował go jednak Daniel Dupjacanec.
Pojedynek był niezwykle wyrównany i niemal przez cały czas wynik oscylował wokół remisu. Obie drużyny grały niezwykle czujnie, dlatego też żadna z nich nie mogła wypracować przewagi większej niż dwa trafienia. Straty były błyskawicznie niwelowane, a gra zaczynała się od nowa.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga. PGE Vive Kielce wygrało w Elblągu. Zobacz najlepsze akcje (WIDEO)
W pierwszej połowie w szeregach gospodarzy doskonale spisywał się Iso Sluijters, który po trzydziestu minutach gry miał na swoim koncie pięć trafień, swoje dokładał także Aleksandr Buszkow. Na ich bramki odpowiadali z kolei między innymi Nikola Prce i Adam Skrabania.
Od początku drugiej partii spotkania szczypiorniści poszli na prawdziwą wymianę ognia. Gra toczyła się systemem bramka za bramkę i żadna z ekip nie odpuszczała ani na milimetr. Pierwszym rywali udało się przełamać puławianom. Na siedemnaście minut przed końcową syreną wypracowali trzy trafienia przewagi. Dla Górników to jednak było nic. Dwie minuty kary otrzymał Michał Adamuszek, ale gospodarze mimo osłabienia odrobili dwie bramki.
Bardzo szybko doprowadzili do remisu (28:28) i tym razem to oni rzucili się do budowania przewagi. Udało im się odskoczyć na dwa trafienia, a atmosfera na trybunach robiła się coraz bardziej gorąca. Goście dwoili się i troili, ale nakręceni zabrzanie nie odpuszczali. W ostatnich minutach zrobiło się naprawdę nerwowo i widać to było w poczynaniach zawodników. Zaprocentowało jednak ogromne doświadczenie Bartosza Jureckiego i na niespełna cztery minuty przed ostatnim gwizdkiem, Azoty znów doprowadziły do wyrównania.
Dramaturgia końcowych sekund była ogromna, ale ostatecznie ze zwycięstwa mogli cieszyć się gospodarze. Górnik wygrał 36:34.
NMC Górnik Zabrze - KS Azoty Puławy 36:34 (17:18)
Górnik: Kornecki, Galia - Gluch 1, Daćko 5, Fąfara, Tomczak 5, Gromyko, Sluijters 9, Buszkow 5, Tatarincew 6, Gliński 1, Gogola 1, Tokaj, Francik, Adamuszek 3
Karne: 3/5
Kary: 12 minut (Gluch, Daćko, Sluijters, Gliński - po 2 min., Adamuszek - 4 min.)
Azoty: Dupjacanec - Kuchczyński 5, Podsiadło, Łyżwa 3, Skrabania 3, Panić 6, Grzelak, Titow 5, Kowalczyk 1, Jurecki 6, Prce 5, Gumiński
Karne: 2/3
Kary: 12 min. (Kuchczyński, Łyżwa, Skrabania, Grzelak, Kowalczyk, Jurecki - po 2 min.)
Sędziowali: S. Pelc, J. Pretzlaf (Rzeszów)
Delegat: Leszedk Sołodko
Widzów: 885
PS A wiecie co się dzieje z Piotrkiem Masłowskim? Leczy się?