Do końca regulaminowego czasu gry było dokładnie 9 sekund, kiedy o czas poprosił trener Azotów Daniel Waszkiewicz. Ustawioną precyzyjnie akcję zakończył niemal równo z końcową syreną Nikola Prce. Niestety dla gospodarzy piłka po atomowym rzucie Bośniaka trafiła tylko w konstrukcję bramki, która zadrżała w posadach...
Rzuty karne. Dodać trzeba - pierwsze "siódemki" w Puławach, decydujące o wygranej od kiedy powstała liga zawodowa. W nich emocje godne filmów Hitchcocka. Najpierw Daniel Dupjacanec zatrzymuje rzut Michła Daszka. W odpowiedzi trafienie etatowego egzekutora karnych u puławian - Wojciecha Gumińskiego i szał radości. 1:0.
Następny udanie egzekwuje dla Orlen Wisły - świetny tego dnia - Sime Ivić. Napięcie rośnie. Witalija Titowa "pajacykiem" zatrzymuje Adam Morawski. Mają w tym meczu bramkarze swój czas. Lovro Mihić nie myli się. Najlepszy snajper Azotów Marko Panić - a i owszem. Niedoszły Azotowiec Igor Żabić trafia do bramki puławian. Prce na chwilę rozpala iskrę nadziei w sercach, którą ostatecznie gasi Gilberto Duarte. 2:4. Koniec. Radość jednych - jak to w życiu - miesza się z żalem i smutkiem drugich.
- Mecz był bardzo emocjonujący, dla nas aż za bardzo. Azoty zagrały dobre zawody i zasługiwały, żeby je wygrać w regulaminowym czasie. My z kolei mieliśmy w ostatnich minutach trochę szczęścia. Mam za to trochę żalu, bo nie wykorzystaliśmy kilku sytuacji, które grając w przewadze, powinny zakończyć się bramką. Wiadomo, że karne to już loteria. "Loczek" (Adam Morawski) mocno nam wtedy pomógł. Do tego doszła kontuzja Bogdanowa, która trochę nam ułatwiła zadanie - powiedział trener Nafciarzy Piotr Przybecki.
ZOBACZ WIDEO Specjalnie dla WP SportoweFakty! Spiker Napoli wspiera Milika. Po polsku!
- Jest nam bardzo żal, bo w końcówce byliśmy o pół kroku bliżej od wygranej - wtórował mu jego vis-a-vis, Waszkiewicz. - Chyba większe doświadczenie rywali zadecydowało, że wyjeżdżają stąd praktycznie z pełną pulą, a nam został na pocieszenie jeden punkt - dodał.
- Azoty od początku postawiły trudne warunki. Do tego doszła bardzo dobra postawa Wadima Bogdanowa w bramce rywali. Mam nadzieję, że nie stało mu się nic poważnego. Na pewno w końcówce mieliśmy więcej szczęścia i dzięki temu wracamy do Płocka w lepszych nastrojach - to z kolei jeden z bohaterów gości - Morawski.
- Nie inaczej podsumował szlagierowe spotkanie najbardziej doświadczony Bartosz Jurecki, kapitan Azotów:
- W tym meczu było wszystko: wyśmienite obrony bramkarzy, superakcje, kontry. To mogło się podobać. Oby jak najwięcej takich spotkań. Szkoda, bo byliśmy bardzo blisko przełamania tej zeszłorocznej niemocy z pojedynków przeciwko drużynie z Płocka. Nie udało, ale będziemy się uczyć i starać nadal deptać im po piętach.