Bogdanow błyszczał zwłaszcza po zmianie stron. W pewnym momencie obronił rzut sam na sam i dobitkę elblążanina. Była to kwintesencja jego dobrej gry w tym meczu. Wcześniej wybronił dwa karne, nie dając się w tym elemencie pokonać w sobotę ani razu. Wydawało się, że ma swoisty patent na bronienie rzutów rywali. - Daj Boże tak w każdym meczu, ale nic takiego nie istnieje - stwierdził.
Do przerwy było bardziej nerwowo. Jeszcze 3 minuty przed nią wynik brzmiał 12:12. Zryw Puławian zapewnił im przewagę 3 bramek, a od początku drugich 30. minut gracze Jacka Będzikowskiego nie stanowili już takiego zagrożenia dla Azotów. - W drugiej połowie nie graliśmy może dużo lepiej, ale widać było, że rywal opadł z sił - powiedział Bogdanow.
Trzeba też dodać, że w meczu z Meblami Wójcik bardzo pomagał mu skuteczny blok kolegów w obronie. - Chłopaki dużo piłek zatrzymywali w ten sposób. Nie miałem wtedy zbyt wielu mocnych rzutów do obrony - powiedział.
Był jednak także odrobinę krytyczny wobec swoich poczynań. - W pierwszej połowie z 12 bramek które straciliśmy, 4 na pewno padły po moich błędach. Powinienem był te rzuty wyłapać - przekonywał.
Kibice wciąż czekają na odpowiednie zgranie przemeblowanego zespołu Azotów. Wymęczone zwycięstwo po rzutach karnych w poprzedniej kolejce Superligi z Piotrkowianinem Piotrków Trybunalski było dla wielu niemałym zaskoczeniem. Bądź co bądź w okresie przygotowawczym ograli ich w sparingu dosyć pewnie.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: partnerka Krychowiaka bryluje w Anglii
- To my zagraliśmy źle. Wypadałoby wygrać w regulaminowym czasie, a nie w takich okolicznościach. Były do tego okazje, ale zabrakło szczęścia - przekonywał Rosjanin w barwach puławskiego klubu.
Problem leżał więc gdzieś indziej. Bogdanow nieco bezradnie szukał przyczyn takiego obrazu tego spotkania. - Może z początku przeciwnik był niedoceniony - zastanawiał się. - Nie wychodziła nam gra w obronie, w bramce też było nie najlepiej. Nie rozumiem skąd były te problemy - dodał.