Miłosz Wałach na boisku pojawił się w połowie 55. minuty spotkania. Wielu szans na popisanie się swoimi umiejętnościami nie miał, bo doskonale w końcówce pojedynku spisywała się obrona żółto-biało-niebieskich.
- Plan był taki, że Miłosz zagra więcej, ale w tym jest trochę mojej winy, bo gdybym odbił kilka piłek więcej, to można byłoby tej zmiany dokonać wcześniej - śmiał się Sławomir Szmal, który do strefy wywiadów przyszedł razem z młodym zawodnikiem.
Piętnastolatek wpuścił trzy bramki, w tym jedną z rzutu karnego. Udało mu się odbić jedną piłkę, ale w tej samej akcji sędziowie podyktowali właśnie rzut z siódmego metra. - Zagrał bardzo poprawnie. Te interwencje, które wykonał, były słuszne. Mały gwóźdź w kierunku Mateusza Kusa, bo w jednej akcji powinien postawić lepszy blok, Miłosz wtedy się spóźnił, ale dobrze poszedł za piłką i to jest pozytyw - powiedział najlepszy polski golkiper.
Wałach jest najmłodszym zawodnikiem, który w ostatnich latach zadebiutował na parkietach PGNiG Superligi. Młody bramkarz dopiero 23 listopada skończy szesnaście lat! - Jeszcze w szatni był stres, ale po wyjściu na parkiet wszystko ze mnie zeszło, ciśnienie spadło i myślałem tylko o meczu. To chyba marzenie każdego bramkarza, żeby między słupkami zmienić Sławka Szmala. Mnie się to udało i mam nadzieję, że to nie był ostatni raz i na jednym spotkaniu się nie skończy - powiedział młody zawodnik.
ZOBACZ WIDEO Marcin Lijewski: Rywale pokazali, że jaja w spodniach są
Zawodnik do Kielc trafił z UKS Juvenii Rzeszów, ale swoje pierwsze kroki sportowe stawiał w Jedynce Pruchnik. Teraz wystąpił w jednej z najlepszych drużyn na świecie, zwycięzcy Ligi Mistrzów, a przed sobą miał multimedalistów największych światowych imprez. - Gdy wszedłem na boisko starałem się rozluźnić, a potem już było naprawdę super. Zawodnicy z drużyny świetnie mnie przyjęli, sam się tego nie spodziewałem. Atmosfera w szatni jest bardzo miła - stwierdził bramkarz.
Idol Miłosza, Sławomir Szmal, nie miał dużych zarzutów do jego występów, a jak on sam ocenił swoją grę? - Obroniłem rzut Arka Moryty ze skrzydła, ale sędziowie podyktowali rzut karny, którego już nie udało mi się odbić. Szkoda, to jest jednak do poprawy, muszę jeszcze dużo i mocno trenować. Ten mecz to dla mnie doskonała motywacja do pracy, bo dla mnie to dopiero początek - zapowiedział Wałach.
Młody bramkarz wystąpił w meczu z Zagłębiem Lubin, bo zaufaniem obdarzył go sztab szkoleniowy na czele z Tałantem Dujszebajewem. Szkoleniowiec mistrzów Polski przytomnie jednak zauważa, że dla Wałacha to dopiero początek przygody z piłką ręczną i przede wszystkim musi się skupić na podnoszeniu swoich umiejętności.
- Zobaczymy, jak będzie wyglądał za pięć czy sześć lat. Nie róbcie z niego bohatera. Ja już widziałem wielu graczy, z których media zrobiły bohaterów, a po trzech latach już ich nie było. Najważniejsze jest to, by cały czas pracował i był głodny gry tak, jak do tej pory - słusznie zauważył trener żółto-biało-niebieskich.