Klubów w awangardzie jest dwanaście. Oficjalnie kolegium pracujące nad koncepcją rozgrywek, które miałyby niebawem zastąpić LM, tworzą FC Barcelona, THW Kiel, SG Flensburg-Handewitt, Rhein-Neckar Loewen, MOL-Pick Szeged, Telekom Veszprem, PGE Vive Kielce, Vardar Skopje, Montpellier HB, Celje Pivovarna Lasko, KIF Kolding oraz Kadetten Schaffhausen. Nieformalnie wspiera je Paris Saint-Germain HB, a do grupy dzielącej tort chce dołączyć Orlen Wisła Płock.
I nie są to buntownicy-samozwańcy.
Gigantom patronuje Europejska Federacja Piłki Ręcznej, a jej prezes Michael Wiederer na łamach francuskiego "L'Equipe" mówi wprost: - Pracujemy wspólnie nad stworzeniem "Europejskiej Ligi Piłki Ręcznej" dla najlepszych drużyn kontynentu oraz rozgrywek drugiego stopnia, które zastąpią Puchar EHF.
Mniejsza elita, większa kasa
Wstęp do elity mieliby się dostać mistrzowie konkretnych krajów, kluby z licencją ("dziką kartą") oraz zwycięzcy turniejów kwalifikacyjnych. W sumie 12-16 ekip. Plan zakłada rywalizację w systemie "każdy z każdym", ćwierćfinały oraz turniej Final Four. Spotkania odbywałyby się w środku tygodnia - w środę i czwartek.
ZOBACZ WIDEO PGNiG Superliga: piękne gole w Kielcach. Efektowna wygrana PGE Vive (WIDEO)
Najważniejsze, że Liga Europejska ma przynieść gigantom duże zyski.
Dziś uczestnicy Ligi Mistrzów dostają do podziału około 3 milionów euro. LE to plan finansowego lotu w kosmos. Zgodnie z wyliczeniami "L'Equipe" w pierwszym sezonie nowych rozgrywek kluby zgarnęłyby dwa razy tyle, a rok później pula nagród mogłaby sięgnąć nawet 15 milionów euro. Świadczeniem zwrotnym miałoby być przekazanie przez kluby władzom rozgrywek 40 procent swoich praw marketingowych.
To ustalenia zawarte w liście intencyjnym, które pionierzy europejskiej piłki ręcznej podpisały z IMG. Właśnie ta firma mogłaby zapewnić finansowe gwarancje funkcjonowania rozgrywek w latach 2020-2030. Koncepcja może jednak ulec zmianie, bo oficjalny partner Ligi Europejskiej zostanie wyłoniony w drodze przetargu.
Czas zaufania, czas zmian
Jedno jest pewne: - Dziś wśród największych panuje duże niezadowolenie z obecnego systemu Ligi Mistrzów. Z jej formuły oraz idących za nią aspektów ekonomicznych. Do ostatniej reformy federacja podeszła trochę na opak - wyjaśnia prezydent Montpellier Remy Levy.
- Dużo powinno się wyjaśnić pod koniec października - mówi nam prezes PGE Vive Bertus Servaas. To on, a także przedstawiciele THW i Barcelony, reprezentują najlepsze europejskie kluby w rozmowach na temat reformy Ligi Mistrzów. Holender zaznacza, że taktykę negocjacji wszyscy ustalają wspólnie. - Ufamy sobie, budowaliśmy naszą współpracę wiele lat - mówi.
Nowe rozgrywki mogłyby wystartować już od sezonu 2019/20.
Autor na Twitterze: