Wisła Płock w finale krajowego pucharu potrafiła dotrzymywać kroku Vive Tauronowi do dwudziestej minuty, kiedy to na tablicy świetlnej widniał remis 9:9. Później na boisku dzielili i rządzili już tylko podopieczni Tałanta Dujszebajewa.
- Prowadziliśmy czterema-pięcioma bramkami, zwłaszcza w drugiej połowie, ale wiadomo - to piłka ręczna i taka przewaga nie oznacza spokoju. Była koncentracja przez sześćdziesiąt minut po to, żeby utrzymać tę przewagę - powiedział rozgrywający kieleckiego zespołu Michał Jurecki, który w finale PP zdobył 8 goli.
Kieleccy szczypiorniści obnażyli w Lublinie słabości płocczan, którzy w środę w I pojedynku finałowym PGNiG Superligi będą chcieli się zrewanżować swoim przeciwnikom. - To jest ich sprawa, a nie nasza. My skupiamy się na sobie, na swojej grze. Fajnie, że wygraliśmy siedmioma bramkami, ale w poniedziałek jest już nowy dzień, nowe cele. Przebyliśmy już jedną z trzech dróg. W środę czas na kolejną. Trzeba również wyciągnąć wnioski z tego meczu, bo na pewno jest kilka rzeczy, szczegółów do poprawienia - kontynuował "Dzidziuś".
- Cieszę się, że zagrałem dobre zawody, ale najważniejsze jest, że drużyna wygrywa, bo to jest nasz główny cel, a nie indywidualne zdobycze - dodał Jurecki na zakończenie.
ZOBACZ WIDEO Tak De Giorgi rozpoczął zgrupowanie kadry. Komenda: Bardzo miłe otwarcie
Michał coraz lepiej gra to cieszy.