W końcu czujemy, że gramy dla kogoś - rozmowa z Sebastianem Sokołowskim, bramkarzem AZS AWFiS Gdańsk

Dobry dwumecz z Travelandem Społem Olsztyn rozegrał bramkarz AZS AWFiS Gdańsk, Sebastian Sokołowski. Przyczynił się on walnie do tego, że gdańszczanie sprawili dużą sensację i awansowali do strefy medalowej.

Michał Gałęzewski: Chyba możesz być zadowolony ze swojej postawy w meczu z Travelandem...

Sebastian Sokołowski: Od czternastej minuty pierwszej połowy, gdyż wtedy odbiłem pierwszą piłkę. Później jakoś to poszło. Wiadomo, że jak bramkarz odbije jakąś piłkę, to pewniej stoi w bramce.

Trener pozwala ci na takie wychodzenie do piłek?

- Trener mi nawet kazał tak wychodzić. Wiemy, że atutem Olsztyna jest szybka gra z kontry, a piłki Adama Wolańskiego są na pograniczu błędu. Udało mi się to po prostu przechwycić.

Pokazałeś, że jesteś showmanem...

- Czy showmanem (śmiech, dop.red.)... Po prostu cieszę się z tego, co zrobiliśmy.

Mimo wszystko taka gra porywa tłumy. Atmosfera tego meczu była jeszcze lepsza, niż atmosfera meczu z Kielcami.

- Porywa tłumy, ale pojawia się pytanie co dalej. Będziemy porywać tłumy przez następne mecze, kiedy będziemy grać o medale i zbliża się następny sezon. Chłopakom się kończą kontrakty, nie dostajemy pieniędzy od czterech miesięcy. To nas zaczyna denerwować i przykro, że tak się dzieje. Trener zbudował taką drużynę, że możemy się bić z najlepszymi.

Pamiętam, że jak ostatnio rozmawialiśmy to mówiłeś, że byś się bardzo cieszył, jak AZS by awansował do ósemki...

- Tak, to prawda. Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Szczęśliwie trafiliśmy na szóste miejsce, gdyż nie musieliśmy grać z Płockiem, czy Kielcami. Trafiliśmy na Olsztyn i zasada, że play-offy rządzą się swoimi prawami się potwierdziła. Graliśmy na luzie i zagraliśmy tak, jak powinniśmy zagrać.

Z Kielcami zwycięstwo w rundzie rewanżowej, podobnie z Kwidzynem. Z Płockiem dwa zwycięstwa, z Olsztynem dwa zwycięstwa w play-offach... Trzeba powalczyć o coś więcej.

- Żeby nie było tak, że jak wcześniej przegrywaliśmy z Olsztynem, to teraz wygraliśmy, a wcześniej wygrywaliśmy z Płockiem i teraz przegramy. Chcemy się jak najlepiej pokazać. Wiadomo, że Płock nas nie potraktuje tak, jak wcześniej. Teraz święta, odpoczniemy trochę i skupimy się na dalszej rywalizacji.

Już teraz obok rugbistów jesteście najlepszym gdańskim zespołem...

- Najlepszym i zarazem najbiedniejszym. Nie stawiamy żadnych wygórowanych warunków finansowych, ale nie mamy zapewnionego nawet minimum. Władze Gdańska się nami nie interesują. Wiadomo, że jak ma się jakieś znajomości w dużych firmach, to ma się sponsorów i promocja może być.

Można powiedzieć, że władze Gdańska miały argument w postaci braku kibiców, bo chodziło ich około trzystu. W ostatnich meczach ta liczba nie schodzi jednak poniżej 1300...

- Teraz będą mieli argument, że jest kryzys i firmy nie chcą dawać pieniędzy na sport. Koło się zatacza.

Chodzą jednak słuchy, że są jakieś rozmowy ze sponsorami.

- Słuchy chodzą od sześciu lat. Nie możemy ciągle wierzyć. Co z tego, że chodzą słuchy, jeżeli sponsorzy nie mogą zapewnić nam minimum. Dostajemy przynajmniej pięć razy mniej, niż zawodnicy średnich klubów Ekstraklasy.

Większość z was jest studentami i już na tym etapie ludzie wiedzą, że w klubie potrzebny jest ktoś na wzór menadżera, którego pensja zawsze się zwraca...

- Tak powinno być. Poprzedni dyrektor mówił, że tak powinno być to zarządzane. Nie podołał jednak tym warunkom w AZS-ie i nikt nie interesuje się naszym zespołem.

Frekwencja jednak wzrosła. Jeszcze dwa miesiące temu wszyscy się cieszyli, że przyszło na mecz aż 700 ludzi...

- Cieszę się, że tak się dzieje. W końcu czujemy, że gramy dla kogoś, a nie tylko dla naszych rodzin.

Graliście bez presji. Czy teraz się ona pojawi?

- Ona już się pojawiła przed rewanżem z Olsztynem. Byliśmy tak blisko, a zarazem tak daleko. Można powiedzieć, że teraz już presji nie będzie. Gramy już w strefie medalowej i liczymy się z klasą przeciwnika.

W pierwszym meczu mieliście lekkie ułatwienie, bo wiadomo, że na własnej hali gra się łatwiej, a graliście w Ostródzie, czyli Olsztyn nie miał przewagi własnej hali...

- Trudniej się grało Olsztynowi, ale Traveland wcześniej przyjechał do Ostródy i się tam przygotowywał do meczu. Rozumiem, że mogliśmy wygrać 1-2 bramkami szczęśliwie i można byłoby tak mówić. Olsztyn zagrał tam jednak słabe zawody.

Źródło artykułu: