- Denerwuję się jak każdy, kto rozumie, czym jest dla nas awans do mistrzostw Europy. Nie byłem tak zdenerwowany nawet przed mistrzostwami świata, jak przed tym dwumeczem - mówi Dujszebajew. I nie można mu się dziwić. Choć celem nadrzędnym pozostają igrzyska w Tokio, to brak awansu do ME może zepchnąć nas w otchłań europejskiego szczypiorniaka i znacznie wydłużyć drogę na japoński parkiet.
Tu nie ma miejsca na eksperymenty i odmładzanie drużyny, jak przed mistrzostwami świata. Do kadry wrócili mężowie opatrznościowi. Karol Bielecki i Krzysztof Lijewski ratowali reprezentację nie raz, nie dwa. Razem z nimi Michał Jurecki, którego przez pół roku prześladował pech. Na dwumecz z Białorusią rzucamy wszystko, co aktualnie mamy w zasobach.
Po dwóch porażkach sytuacja jest niewesoła. Zakładając, że Biało-Czerwoni będą wygrywać do końca eliminacji, to i tak muszą oglądać się na konkurencję. Skazywani na pożarcie Rumuni jednak nie są chłopcami do bicia, do zwaśnionych Serbów powoli dociera nowy trener Jovica Cvetković, Białorusini zaskakująco dobrze radzą sobie bez Siergieja Rutenki. A gdzie Polacy mają szukać punktu zaczepienia?
Na pewno nie musimy martwić się o obsadę bramki. Adam Malcher po MŚ 2017 stał się ulubieńcem kibiców, ale nie popadł w samozachwyt i nadal broni na bardzo wysokim procencie skuteczności. Adam Morawski trzyma wysoki poziom i miewa zdecydowanie więcej wybitnych niż przeciętnych występów. Nieobecność będącego w słabszej dyspozycji Piotra Wyszomirskiego nie powinna być zatem problemem.
ZOBACZ WIDEO FC Barcelona Lassa z 24. tytułem mistrza ligi ASOBAL
Reszta też nie zawodzi. Przemysław Krajewski to w ostatnich kolejkach wulkan energii, pomocny w obronie i nie do zatrzymania w kontrach, Marek Daćko regularnie kończył mecze z dwucyfrowym dorobkiem. Zresztą takich przykładów nie brakuje. W tej sytuacji nie do pomyślenia, by Biało-Czerwoni spisali się równie słabo jak z Serbią i, przede wszystkim, Rumunią.
- Jestem pewny, że teraz jesteśmy w lepszej formie niż w listopadzie. Wtedy był dla nas trudny okres, mieliśmy wiele kontuzji i problemów mentalnych. Nasza przyszłość zależy od spotkania w Mińsku - przyznaje Dujszbajew.
W stolicy Białorusi można spodziewać się wszystkiego, tylko nie łatwej przeprawy. Podopieczni Jurija Szewcowa na mistrzostwach świata spisali się lepiej niż Polacy, przynajmniej jeżeli chodzi o końcowy wynik. Białorusini, mając nóż na gardle, ograli Węgrów i awansowali do 1/8 finału. Tam lanie sprawili im Szwedzi (22:41), ale kadrowicze udowodnili, że istnieje życie bez Rutenki, alfy i omegi białoruskiego szczypiorniaka. Weteran niedawno zakończył karierę, nie zostawił jednak spalonej ziemi.
Tak wybitnego przedstawiciela Białorusini mogą się już nie doczekać, za to na horyzoncie pojawiła się utalentowana młodzież. Chociażby 20-letni obrotowy Artsiom Karalek zrobił furorę na MŚ i tylko kwestią czasu wydaje się transfer do wielkiego klubu. Gracze Mieszkowa Brześć na co dzień rywalizują z najlepszymi w Europie, a takiego środkowego rozgrywającego jak Boris Puchowski w polskiej kadrze witano by z otwartymi rękoma. W środku białoruskiej defensywy staną gladiatorzy, na czele z Wiaczesławem Szumakiem. Musimy nastawić się na bitwę.
Kibice jeszcze mają w pamięci ostatnią konfrontację z rywalem ze wschodu. Na EHF Euro 2016 Biało-Czerwoni odnieśli przekonujące zwycięstwo 32:27. Jeżeli w Mińsku zapiszemy na swoim koncie jedną bramkę więcej, nawet po przeciętnej grze, to nie będziemy kręcić nosami. Tym bardziej reprezentanci.
Transmisję z obu meczów przeprowadzi TVP Sport. Relacja "na żywo" na WP SportoweFakty.
El. ME 2018, grupa 2 (3. kolejka):