Wojciech Gumiński: Transfer dużo mi dał. Jestem spokojniejszy o przyszłość

WP SportoweFakty / ANNA DEMBIŃSKA / Na zdjęciu: Wojciech Gumiński
WP SportoweFakty / ANNA DEMBIŃSKA / Na zdjęciu: Wojciech Gumiński

Latem Wojciech Gumiński przeniesie się do Azotów Puławy. Po informacji o transferze skrzydłowy wyraźnie odżył. - Jestem spokojniejszy o swoją przyszłość - mówi.

Były reprezentant Polski podpisał trzyletnią umowę z Azotami, gdzie zastąpi odchodzącego do Orlen Wisły Płock Przemysława Krajewskiego. Skrzydłowy przeniesie się na Lubelszczyznę po roku spędzonym w KPR RC Legionowo. Azoty próbowały ściągnąć Gumińskiego przed poprzednimi rozgrywkami, ale zawodnik trafił ostatecznie do Legionowa.

Na Mazowszu skrzydłowy nie przypominał zawodnika, który po świetnych sezonach w Zagłębiu Lubin znalazł się w orbicie zainteresowań selekcjonera Michaela Bieglera. Po podpisaniu kontraktu w Puławach Gumiński złapał wiatr w żagle i w pierwszym marcowym spotkaniu rzucił 10 bramek Stali Mielec.

W tym sezonie więcej niż o formie sportowej KPR-u mówi się jednak o problemach finansowych klubu. - Myślę, że transfer dużo mi dał. Jestem spokojniejszy o swoją przyszłość. Nie ukrywam, że wreszcie mogę odetchnąć z ulgą. Przyznaję, że Azoty to klub, w którym zawsze chciałem grać - podkreśla Gumiński.

Zanim skrzydłowy założy koszulkę Azotów, dokończy sezon w barwach KPR-u. Legionowianie aktualnie plasują się na piątej pozycji w grupie granatowej, ostatniej gwarantującej baraż o play-off. Zawodnicy Roberta Lisa muszą oglądać się za siebie - Sandra Spa Pogoń Szczecin traci tylko jedno oczko.

ZOBACZ WIDEO Rangers przerwali bajeczną passę Celtiku [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

O kolejne punkty nie będzie KPR-owi łatwo. W najbliższych spotkaniach zmierzy się bowiem z Azotami i Vive Tauronem Kielce. - Wiadomo, że nie jesteśmy faworytami, ale w lidze zdarzają się niespodzianki. Pogoń goni i musimy zbierać punkty. Wiemy, jaki terminarz mają szczecinianie, dlatego każde nasze oczko jest na wagę złota - zaznacza Gumiński.

W Zabrzu, w konfrontacji 22. kolejki, zdobycz wymknęła się legionowianom z rąk. KPR do przerwy prowadził 15:12, ale po powrocie do gry 11 zawodnikom Roberta Lisa sił starczyło tylko na 15 minut. Górnik po koncercie Marka Daćki (14 bramek) wygrał 31:27.

- Nie mieliśmy długiej ławki i losy meczu rozstrzygnęły się w 45 minucie, gdy Górnik odskoczył po bramkach z kontr. Walczyliśmy jak mogliśmy. Byliśmy dobrze przygotowani, wiedzieliśmy, jak się zachować. Brakło jednak sił w końcówce - zauważa skrzydłowy.

Komentarze (0)