Omeyer został w niedzielę mistrzem świata po raz piąty w karierze. To rekord. Żaden inny zawodnik w historii nie osiągnął takiego wyniku. Co więcej - Francuz samodzielnie ma w dorobku więcej złotych medali niż wszystkie pozostałe reprezentacje.
- Trudno znaleźć mi słowa, by opisać to co czuję. To znakomite uczucie wygrać w "domu". To był dla nas świetny turniej. Jestem dumny z naszego zespołu i dziękuję kibicom, którzy wspierali nas przez całe mistrzostwa - mówił po finałowym spotkaniu z Norwegami (33:26).
40-latek decydujący mecz rozpoczął w wyjściowym składzie, ale po 15 minutach został zmieniony przez Vincenta Gerarda. To była dobra decyzja, bo Gerard został później bohaterem spotkania. Mimo jego wejścia Francuzi przegrywali jeszcze w 27. minucie 13:16.
- Nie graliśmy wtedy dobrze w obronie, a Norwegowie zaliczyli niezły start. W pierwszej połowie to oni byli lepsi, ale na przerwę zeszliśmy prowadząc jedną bramką. I to dało nam sporo pewności siebie - dodawał Omeyer. W drugiej połowie Francuzi szybko uzyskali pięć bramek przewagi i kontrolowali grę.
ZOBACZ WIDEO Fatalny błąd sędziego i sensacja. Zobacz skrót meczu Real Betis - FC Barcelona [ZDJĘCIA ELEVEN]
Tegoroczny turniej w ojczyźnie miał być zwieńczeniem kariery Omeyera. 40-latek nie zamierza jednak żegnać się ze szczypiorniakiem. W grudniu przedłużył swój kontrakt z Paris Saint-Germain HB do 30 czerwca 2018 roku, a teraz nie wyklucza, że zagra jeszcze na mistrzostwach świata.
- Nie podjąłem jeszcze decyzji o tym czy były to moje ostatnie mistrzostwa. Teraz chcę cieszyć się z sukcesu z kolegami z drużyny i rodziną. Czas sam przyniesie odpowiedź - zakończył.