Nasz człowiek w Nantes. Polakom już pomógł

Materiały prasowe / FRANCE HANDBALL 2017 / J CROSNIER
Materiały prasowe / FRANCE HANDBALL 2017 / J CROSNIER

Piłkarze ręczni to nie jedyni Polacy, którzy podczas mistrzostw świata odgrywają w Nantes kluczowe role. Piotr Kokornaczyk jest "panem powtórkowym" i przygotowuje sędziom powtórki wideo. Przy okazji meczu Polska - Norwegia przeżył telewizyjny debiut.

W tym artykule dowiesz się o:

Na pewno pamiętacie sytuację, w której podczas pierwszego występu Biało-Czerwonych na mistrzostwach świata Adam Malcher wygarnął piłkę z linii bramkowej. Jeden z sędziów podniósł wówczas rękę do góry i wykonał nietypowy gest, pokazując kształt kwadratu. Morad Salah poprosił wówczas o powtórkę wideo. Zadziałał VPS -  Video Proof System.

- Byłem trochę przestraszony. Błyskawicznie podeszli do mnie supervisorzy i już wiedziałem, że coś się będzie działo - opowiada Kokornaczyk w rozmowie z WP SportoweFakty. Zadziałał jednak szybko. Cała analiza zajęła kilkanaście sekund. Piłka w całości nie przekroczyła linii. Gola nie było i Polacy mogli wznowić grę.

Materiał z meczu Polska - Norwegia. Nieuznany gol rywali
Materiał z meczu Polska - Norwegia. Nieuznany gol rywali

Nowa jakość

Ci, którzy kiedyś obawiali się powtórek wideo i tego, jak spowolnią one grę, dziś mogą być spokojni. Na najwyższym poziomie za całość odpowiada zaawansowany system, a do analizy dochodzi "na żywo". Wystarczy kliknąć, pokręcić talerzykiem i wszystko jest jasne. Do rozstrzygnięcia spornej sytuacji wystarczy czas krótszy niż ten przeznaczany na wytarcie mopem parkietu.

Powtórki nie tylko pomagają rozstrzygać sporne sytuacje (obecnie przepisy przewidują dziewięć akcji, przy których można skorzystać z zapisu wideo m. in. przekroczenie przez piłkę linii bramkowej czy niesportowe zachowanie poza polem widzenia arbitra), ale też ochładzają atmosferę na parkiecie.

ZOBACZ WIDEO Paweł Paczkowski: Brakuje doświadczenia. Dlatego płacimy frycowe (źródło TVP SA)

{"id":"","title":""}

- To było widać już wcześniej w hokeju, gdzie także wprowadzono powtórki wideo - opowiada nasz rozmówca. - Kiedy zawodnicy dowiadują się, że będzie "video proof", przestają się kłócić i walczyć o zmianę decyzji. Wiedzą, że gorączkowanie się nie ma sensu. Oko kamery będzie bezlitosne, a decyzja uczciwa.

Jak to działa?

Obsługa systemu jest dziecinnie prosta. - Mamy dostępy widok z dwunastu kamer. Po dwie są w każdej bramce, do tego jedna na linii, jedna na tablicy. Widok sześciu kolejnych dostaję prosto z wozu. Do wszystkiego potrzeba olbrzymiej mocny obliczeniowej, ale mamy tu dość wydajną maszynę - wyjaśnia Kokornaczyk, pokazując na olbrzymie pudło stojące pod stołem.

Polak ma przed sobą dwa duże ekrany oraz konsolę. Lewy pokazuje widok z kamer, na drugi możemy przerzucić z dowolny obraz i dokładnie mu się przyjrzeć. Wystarczy ruch palcem. Konsola pozwala zatrzymać akcję oraz cofnąć wideo. To oczywiście nie zatrzymuje nagrywania.

Stanowisko pracy Kokornaczyka
Stanowisko pracy Kokornaczyka

Wszystko jest intuicyjne, działa błyskawicznie. Lewy ekran jest dotykowy, wybieram więc kamerę. Klikam "mark", obracając "talerzyk" cofam akcję. Widzę ten sprzęt po raz pierwszy w życiu, a z obsługą nie mam żadnego problemu. - Sami sędziowie przychodzą, siadają, patrzą i dziwią się: "jakie to proste" - opowiada nasz rozmówca.

Powtórki to zarówno sposób rozstrzygania sytuacji spornych w trakcie meczu przez sędziów, jak i narzędzie pracy delegata. - Siedzi obok, patrzy na to, co się dzieje i właściwie przy każdej stykowej sytuacji prosi o zatrzymania wideo i cofnięcie akcji. Patrzy, czy sędzia podjął dobrą decyzję; sprawdza, czy zawodnik nie oszukał. A później ocenia arbitra - mówi Kokornaczyk.

Kamery na ryzyku

Przygotowanie instalacji zajęło Kokornaczykowi osiemnaście godzin. - Musiałem ustawić kamery, rozłożyć kable, dociągnąć prąd - opowiada. - Kiedy to skończyłem, przyszli sędziowie aby wybrać ujęcia, które są dla nich najbardziej istotne. Samych kamer z wozu mamy bowiem aż dziewiętnaście.

A na obiekt i tak codziennie przychodzi przed wszystkimi. Zje śniadanie, wypije kawę, sprawdzi sprzęt. Zdarza się przecież, że kamery obrywają piłką. Pytamy, jak często. Trudno oszacować, zależy od meczu, ale chociażby Rosjanie na tym turnieju wytrzymałość infrastruktury testowali wielokrotnie.

Pogląd z dwunastu kamer
Pogląd z dwunastu kamer

Przydział dla frajdy

Technologię przygotowała firma Slomo.tv z Los Angeles. - Specjalizujemy się w dwóch systemach: powtórek telewizyjnych dla wozów transmisyjnych oraz właśnie "video referee". Zajmujemy się hokejem, tenisem, piłką ręczną i nożną, wyścigami konnymi, żużlem oraz kajakarstwem - wyjaśnia Kokornaczyk. Kiedyś pracował w telewizji, a dziś jest prezesem EventsMedia, spółki mającej wyłączność dystrybucji produktu na rynek Polski.

Podczas mistrzostw świata jest jednym z kilku analityków pomagających arbitrom. Każde miasto ma swojego, a on trafił akurat do Nantes. - Przydzielili mnie tu chyba dlatego, żebym miał frajdę - mówi z uśmiechem.

Klientami firmy są federacje, kluby oraz spółki zarządzające samymi arenami. - Jest w Polsce obiekt, który w ciągu roku obsługuje kilkadziesiąt wydarzeń sportowych i w związku z tym zastanawia się nad zakupem ogromnego, jednolitego systemu - zdradza nasz rozmówca. - Obiekty mają dziś pieniądze na inwestycje, a posiadanie takiej technologii istotnie poprawia ich ofertę.

Powtórki wideo mogą też pełnić funkcje edukacyjne. - Nasze narzędzie jest świetne do analizowania gry - mówi Kokornaczyk. - Klubom możemy zaoferować zarówno samą licencję, jak i sprzęt z różnej półki cenowej, zależnie od dostępnego budżetu. W Polsce istnieje kilka podobnych rozwiązań, ale są one pochodną systemu do monitoringu w marketach Biedronka. Produkt naprawdę wysokiej jakości mamy tylko my.

Kamil Kołsut z Nantes

Źródło artykułu: