Droga przez mękę puławian. Dwudniowa podróż Azotów z Portugalii

Materiały prasowe / Grzegorz Trzpil / KS AZOTY PUŁAWY
Materiały prasowe / Grzegorz Trzpil / KS AZOTY PUŁAWY

Dopiero w środę rano do Polski dotarła ostatnia grupa zawodników Azotów Puławy. Brązowi medaliści Superligi w niedzielę rozgrywali mecz w Pucharze EHF z Benficą Lizbona. Po problemach na lotnisku w stolicy Portugalii powrót znacznie się przedłużył.

Za puławianami gehenna. Nie dość, że KS Azoty nie obroniły w Lizbonie pięciobramkowej zaliczki z pierwszego meczu i odpadły z Pucharu EHF, to jeszcze ich powrót do Polski zamienił się w drogę przez mękę.

Pierwotnie brązowi medaliści Superligi mieli pojawić się w kraju w poniedziałkowy wieczór. Trasa wiodła przez Monachium, gdzie zawodnikom zaplanowano przesiadkę na samolot do Polski. W stolicy Portugalii start maszyny przewidywano na godzinę 14.15. Zgodnie z rozkładem, na niemieckim lotnisku puławianie mieliby 50 minut, by wsiąść na pokład i rozpocząć ostatni etap podróży. Tymczasem już w Lizbonie polski zespół spotkała niemiła niespodzianka.

- Samolot wystartował z pięciogodzinnym opóźnieniem. Nie było szans, by przesiąść się na inny lot. Zawodnicy spędzili noc w hotelu pod Monachium - wyjaśnia rzecznik prasowy klubu Grzegorz Sierocki.

We wtorkowy poranek szczypiorniści ze sztabem szkoleniowym i działaczami ponownie pojawili się na lotnisku. Sytuacji nie ułatwiał strajk pilotów linii Lufthansa. Dwie osoby wsiadły w samolot lecący do Polski, pozostali uczestnicy wyprawy musieli szukać alternatywnych rozwiązań. Część z nich wróciła do Polski przez Luksemburg, część... utkwiła w Wenecji.

ZOBACZ WIDEO Maja Włoszczowska: wrzeszczałam z bólu wniebogłosy, wiedziałam, że to koniec

Dla trenera Marcina Kurowskiego i czwórki zawodników - Nikoli Prce, Piotra Masłowskiego, Leosa Petrovsky'ego i Rafała Przybylskiego -  zabrakło miejsca w samolocie i zwiedzanie europejskich portów lotniczych trwało w najlepsze. We wtorek wieczorem ostatnia część drużyny poleciała do Zurychu, gdzie w środę rano zaplanowano wylot do Polski. W Warszawie zawodnicy i szkoleniowiec pojawili się po 9.00.

Na szczęście dla Azotów, kolejny pojedynek ligowy rozegrają dopiero w sobotę. Puławianie w Piotrkowie Trybunalskim zmierzą się z Piotrkowianinem.

Komentarze (5)
avatar
Piotr A. Jeleń
1.12.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nieźle trzeba mieć zryte pod kopułą, by takie komenty wypisywać... 
avatar
Osiedle Czaszki
30.11.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
W zasadzie, za tak słaby mecz powinni wracać na piechotę ! 
avatar
Iskra Mistrz
30.11.2016
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Na tak długą podróż powinni miec lot czarterowy. Klub powinien stanąć na rekach i zdobyc kase na taki lot. 
avatar
Tomson
30.11.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Jakoś mi ich nie szkoda. Wisła też powinna wracać ze Szwajcarii przez Lizbonę. 
avatar
markiszon
30.11.2016
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Niech się cieszą, że nie wracali na piechote ....