NMC Górnik - Vive Tauron. Po twierdzy został gruz i pył... Mistrz Polski triumfuje w Zabrzu

WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Sławomir Szmal
WP SportoweFakty / Tomasz Fąfara / Na zdjęciu: Sławomir Szmal

Vive Tauron Kielce bez większych problemów poradził sobie ze zwycięstwem na niezdobytym dotąd terenie w Zabrzu, dając graczom NMC Górnika surową lekcję handballu. Podopieczni Tałanta Dujszebajewa triumfowali 36:27.

Przed pierwszą syreną meczu wspominano datę 10 marca 2012, kiedy to przy Wolności śląska drużyna zwyciężyła ekipę z Kielc. Była to jedna z nielicznych porażek mistrza Polski na rodzimych parkietach. Wielu wierzyło, że we wtorkowy wieczór znów się uda i NMC Górnik odprawi faworyta bez punktów.

Dobre nastroje mógł pobudzić dodatkowo niezły w wykonaniu podopiecznych Ryszarda Skutnika początek spotkania. Zabrzanie nie ustępowali utytułowanego rywala na krok, na straconą bramkę odpowiadając z miejsca swoim trafieniem. Na moment miejscowi wyszli nawet na dwie bramki prowadzenia (5:3), ale - grając w osłabieniu wobec kary Iso Sluijtersa - stracili trzy bramki z rzędu i musieli gonić wynik.

Nie było to - przynajmniej na początku - trudne. Kielczanie nie rozpoczęli zawodów z wysokiego "C", a gospodarze nieźle bronili i wykorzystywali swoje szanse rzutowe. W konsekwencji po kwadransie gry był remis (7:7).

Znacznie gorzej dla Trójkolorowych rozpoczął się drugi kwadrans zawodów, gdy - po raz pierwszy - gracze Vive wyszli na dwie, a następnie trzy bramki przewagi (11:8). Odskoczyć kieleckiej ekipie pomogły skuteczne interwencje i indolencja graczy NMC Górnika w ataku pozycyjnym - dwie dobre parady zaliczył Sławomir Szmal, a skutecznością w ataku imponował Tobias Reichmann.

ZOBACZ WIDEO Rekordowy Robert Lewandowski

W 22. minucie gry Vive prowadziło już różnicą pięciu trafień (13:8). Niemoc zawodników NMC Górnika przełamał dopiero dwie minuty później Bartłomiej Tomczak, zdobywając pierwszą bramkę dla miejscowych od dziewięciu minut. Nie zdało się to jednak na wiele, gdyż zabrzanie wciąż seryjnie bramki tracili. Na dwie minuty przed przerwą było już minus osiem, z taką też przewagą gracze Vive schodzili na przerwę (18:10).

Od początku drugiej części gry przewaga gości rosła. W 33. minucie zawodów było już 21:11 dla Vive. W kolejnych fragmentach co prawda NMC Górnik zdołał zmniejszyć straty do siedmiu trafień (14:21), niemniej już wtedy losy rywalizacji wydawały się być przesądzone. Zabrzanie bowiem nie byli w stanie rzucić 2-3 bramek z rzędu, a tylko to dawało im szansę na złapanie kontaktu.

Na kwadrans przed końcem meczu mistrz Polski wciąż w Zabrzu wysoko prowadził (26:20). Gracze ze Śląska w końcówce robili co mogli, by zmniejszyć straty, ale doświadczony zespół z Kielc nie pozwalał im na zbyt wiele. W końcowych minutach gracze Vive znów podbudowali przewagę do dziesięciu trafień (33:23). Na domiar złego miejscowi stracili Tomczaka, który po starciu z Julenem Aguinagalde musiał opuścić boisko w asyście medyków.

Pod nieobecność "Kopary" ciężar za zdobywanie bramek wziął na siebie... Sebastian Kicki, który dwukrotnie próbując trafić do pustej bramki kielczan raz zdobył gola, a raz opieczętował poprzeczkę. Bezsprzecznie najskuteczniejszym graczem spotkania był jednak Marek Daćko, który do trafił aż jedenastokrotnie. Była to jednak dla kibiców Trójkolorowych sposobność do śmiechu przez łzy. Finalnie bowiem NMC Górnik uległ mistrzowi Polski 27:36.

NMC Górnik Zabrze - Vive Tauron Kielce 27:36 (18:10)

NMC Górnik: Galia, Kornecki, Kicki 1 - Niedośpiał, Daćko 11, Tomczak 3, Kryński 1, Gromyko, Sluijters 5, Buszkow 1, Gliński 4, Tokaj, Ścigaj, Adamuszek 1.
Kary: 14 min (Adamuszek - 6 min, Niedośpiał, Kryński, Sliuijters, Buszkow - po 2 min).
Karne: 4/5.

Vive Tauron: Szmal - Vujović, Reichmann 7, Kus, Aguinagalde 5, Bielecki, Jachlewski 1, Strlek 4, Bis 2, Lijewski 5, Zorman 5, Bombac 3, Djukić 4.
Kary: 16 min (Kus, Aguinagalde, Bombac - po 4 min, Jachlewski, Zorman - po 2 min).
Karne: 3/3.

Czerwona kartka: Adamuszek (46 min, Górnik - gradacja kar).

Sędziowie: Bartosz Leszczyński, Marcin Piechota (Płock).

Widzów: 1000.

Źródło artykułu: