Grali o Ligę Mistrzów, teraz powalczą z Górnikiem. Cocks na drodze do fazy grupowej Pucharu EHF

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe / GÓRNIK ZABRZE / PGNiG SUPERLIGA
Materiały prasowe / GÓRNIK ZABRZE / PGNiG SUPERLIGA
zdjęcie autora artykułu

Fińskie Cocks. Dla większości kibiców klub zupełnie anonimowy. Los w ostatniej rundzie kwalifikacji do Pucharu EHF przydzielił Górnikowi Zabrze drużynę z północy.

Mówisz Finlandia, myślisz hokej, narciarstwo klasyczne, ewentualnie Jari Litmanen. Ale już na pewno nie piłka ręczna. W przeciwieństwie do sąsiadów, Finowie to zaścianek handballa. W lidze ledwie 8 zespołów, a reprezentacja ostatni raz do wielkiego turnieju zakwalifikowała się w... 1958 roku.

Na ugorze wyrósł jeden dorodny, jak na fińskie warunki, okaz. Riihimäki Cocks od 2013 roku nie ma sobie równych w lidze. Regularnie występuje w europejskich pucharach, choć jego wyniki, delikatnie mówiąc, nie powajają na kolana. Z pozoru dwa ćwierćfinału Challenge Cup, najsłabiej obsadzonego z europejskich pucharów, nie brzmią źle. Po dokładnej analizie okazuje się, że Finowie wyeliminowali takie "tuzy" jak zespoły z Bułgarii, Włoch, Izraela i Gruzji. Przy starciu z cywilizacją (RK Metaloplastika Sabac i ABC/UMinho Braga), szczypiorniści z mroźnego kraju dostawali lekcję, choć z serbską Metaloplaską Cocks cieszyli się nawet ze zwycięstwa na własnym parkiecie.

Czy zatem NMC Górnik Zabrze może już analizować rozkład koszyków fazy grupowej Pucharu EHF? Niekoniecznie. Wielkich nazwisk w składzie rywali brakuje, ale pod wodzą Litwina Gintarasa Savukynasa Finowie zrobili spory postęp. W tym sezonie dostąpili nawet zaszczytu gry o Ligę Mistrzów. W turnieju kwalifikacyjnym sprawili sporo problemów nie byle komu, bo słoweńskiemu RK Gorenje Velenje (25:28).

Gdy dodamy do tego udział w Lidze Bałtyckiej z udziałem m.in. białoruskiego SKA Mińsk, to okazuje się, że Finowie dość często sprawdzają się na tle wymagających rywali. Co więcej, ogrywają ich. W poprzednim sezonie Cocks zwyciężyli w rozgrywkach, za plecami zostawiając właśnie wspomnianych Białorusinów.

Niemal połowę kadry stanowią przybysze ze wschodu na czele ze znanym z Azotów Puławy, Aleksandrem Titowem. Obrotowy kariery w Polsce nie zrobił i po czterech miesiącach rozstał się z Superligą. Do tego skuteczni Białorusini Jurij Łukjanczuk, Aliaksandr Bachko czy Andriej Kalarowicz, dwóch Rosjan Andrej Nowosielow i Wiktor Morozow. Mroźnej zimy nie boi się jak widać Portugalczyk Tiago Silva, były gracz Porto. W Finlandii cenią też Rumunów (dwójka w kadrze). Miejscowi to zdecydowana mniejszość, choć Teemu Tamninen i Nico Ronberg należą do czołowych snajperów. Finom daleko do miana chłopców do bicia, ale przy Górniku Zabrze wydają się ubogimi krewnymi.

[color=black]ZOBACZ WIDEO Zapłakany, chciał uciekać. Oto początki Cristiano Ronaldo. Wróci jeszcze do domu?

[/color]

Źródło artykułu: